Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bezpieczna droga do szkoły. Czy pięciolatki z Bystrej lub Lędowa dotrą szczęśliwie na lekcje?

Agata Cymanowska
fot. Jacek Tomczak/Archiwum NM
Rodzice dzieci pięcioletnich, które trafiły we wrześniu do szkolnych zerówek, obawiają się o bezpieczeństwo swoich pociech w drodze do szkoły. Tym bardziej że nie ucichły jeszcze echa po tragicznym w skutkach wypadku z udziałem dziewczynki w tym samym wieku i gimbusu na południu kraju.

Pięciolatki m.in. z Bystrej i Lędowa muszą dojeżdżać do podstawówki w Wiślinie szkolnym autobusem razem z gimnazjalistami, za to, jak twierdzą niektórzy rodzice, podróż ta odbywa się bez należytej opieki.

- Najpierw muszę prowadzić swojego 5,5-letniego syna przez półtora kilometra do przystanku, skąd odjeżdża szkolny autobus, a potem denerwować się, czy bezpiecznie trafi do szkoły, bo autobus zatrzymuje się na parkingu, skąd dzieci muszą jeszcze kawałek przejść samodzielnie - mówi pan Bogumił z Bystrej. - Już samo wysiadanie z autobusu, który nie jest przystosowany do tak małych dzieci, to nie lada wyzwanie.

Rodziców niepokoi to, że robi się coraz ciemniej, niedługo spadnie śnieg, a zajęcia rozpoczynają się już o godz. 7.15.

- Co będzie zimą, kiedy autobus będzie się spóźniał, a maluchy będą czekały na przystanku, na którym nawet nie ma się gdzie osłonić przed śniegiem, bo jest tylko zwykła wiata - denerwuje się pan Bogumił. - To przecież jeszcze takie małe dzieci...

Zaniepokojone mamy próbowały nawet jeździć razem ze swoimi córkami i synami szkolnym autobusem, żeby mieć pewność, że dzieci bezpiecznie wejdą do budynku szkoły, ale nie zgodził się na to przewoźnik.

- Mamy obowiązek dowożenia do szkoły tylko uczniów, nie rodziców - tłumaczy Magdalena Kołodziejczak, wójt gminy Pruszcz Gdański, która organizuje transport uczniów do szkół.

Przewoźnik i dyrekcja szkoły zapewniają, że dzieci znajdują się pod dobrą opieką.
- Choć naszym obowiązkiem jest zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa w szkole, a nie w drodze do niej, codziennie rano o 7.10, kiedy podjeżdża autobus z dziećmi, panie z obsługi nadzorują przejście dzieci do szkoły - zapewnia Joanna Zarówna, dyrektor Szkoły Podstawowej w Wiślinie.

Tymczasem na obecnych zasadach dzieci z niektórych miejscowości do szkoły będą dojeżdżać tylko do końca roku.
- Ponosimy zbyt duże wydatki na transport, dlatego też od stycznia wprowadzimy duże zmiany w komunikacji w całej gminie - zapowiada Kołodziejczak. - W tej sprawie będą się odbywały spotkania z sołtysami i mieszkańcami.

Z Magdaleną Kołodziejczak wójt gminy Pruszcz Gdański rozmawia A. Cymanowska

Czy nie można zorganizować tak dojazdu, by ci najmłodsi zerówkowicze mieli większy komfort podróży, a ich rodzice byli spokojni o ich bezpieczeństwo?

Dowóz dzieci do szkół to ogromne koszty, nie możemy osobno wozić najmłodszych uczniów. Warunki, jeśli chodzi o oświatę w naszej gminie są dużo lepsze niż gdzie indziej. Szkoła w Wiślinie jest kameralna [uczy się tu 128 dzieci - dop. red.] i dobrze wyposażona. Niedługo stworzymy przy szkole w Wiślinie oddział przedszkolny, podobnie jak zrobiliśmy w Borkowie. Dopłacamy prawie 400 zł do każdego dziecka w przedszkolu. Rodzic już nie musi płacić 800 zł, a 400 zł.

Szkolny autobus dzieci m. in. z Bystrej będzie dowoził tylko do końca roku. Co będzie potem?

Ponosimy zbyt duże nakłady na transport. Sam dowóz dzieci do szkół to wydatek rzędu 1 mln zł rocznie, dowóz niepełnosprawnych to kolejne 400 tys. zł. Szykujemy zmiany w komunikacji na terenie całej gminy. Wkrótce zorganizujemy spotkania z mieszkańcami i poinformujemy ich o szczegółach.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto