MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Trutnowy. Psy sterroryzowały wieś. Po naszej interwencji trafią do schroniska dla zwierząt

Wawrzyniec Rozenberg
fot. archiwum
Dwa duże psy niemal przez trzy tygodnie terroryzowały mieszkańców wsi Trutnowy. Choć 7 grudnia pogryzły kobietę, dopiero po naszej wtorkowej interwencji, powiatowy lekarz weterynarii, zainteresował się sprawą i zwierzęta mają trafić do schroniska.

Psy należą do jednego z mieszkańców wsi. Starszy pan wyjeżdża jednak często do rodziny, a psy wyskakiwały czasem przez płot i budząc obawy o bezpieczeństwo wśród mieszkańców.

Pogryziona kobieta zdecydowała się na zastrzyki przeciw wściekliźnie.
- Nie wychodzę na ulicę od miesiąca bojąc się następnego ataku psów - mówiła nam we wtorek Irena Szerszeń, mieszkanka wsi Trutnowy. - Szłam do domu, gdy dwa psy przeskoczyły ogrodzenie posesji jednego z sąsiadów i rzuciły się w moją stronę. Jeden wbił kły w moje kolano, a drugi w udo. Przeżyłam chwilę grozy i nie wiem nawet jak zdołam się uwolnić od rozwścieczonych psów. Pojechałam do lekarza. Rany szczęśliwie nie były poszarpane i tętnice nieuszkodzone, ale bardzo bolesne. Lekarz zalecił serię zastrzyków, które nie są obojętne dla zdrowie. Ryzyko utraty życia było jednak zbyt wysokie.

O niebezpiecznym zdarzeniu kobieta powiadomiła policję oraz gminę.
- Minął już prawie miesiąc od wypadku, a psy nadal wyskakują przez ogrodzenie, gdy ich właściciel wyjeżdża do rodziny. Mówiono mi, że ktoś z sąsiadów je karmi, ale czy to prawda? Nie wiem.

Mąż poszkodowanej bezradnie rozkład ręce.
- Policjanci nie chcą się zająć sprawą, tłumaczą że to rola gminy. Urzędniczka gminy odsyła nas na policję - mówi Jacek Szerszeń. - Agresywne psy nie zostały nawet przebadane i nadal wyskakują przez ogrodzenie. Czekamy na następne ofiary, a moja żona boi się wyjść na ulicę. A tyle mówi się o bezpieczeństwie.

- Lekarze weterynarii wykluczyli wściekliznę. Psy wciąż stanowią jednak zagrożenie i nie są należycie zabezpieczone - mówił nam po wtorkowej interwencji Piotr Jeliński, powiatowy inspektor weterynarii. - Dlatego w najbliższym czasie wystąpię z wnioskiem do wójta, by na jakiś czas odstawić je do schroniska. Gdybym został wcześniej poinformowany, byłyby tam od razu po wypadku i nie stanowiłyby one niepotrzebnego zagrożenia przez trzy tygodnie.

Wójt Janusz Goliński tłumaczy, że w przypadku, gdy agresywne psy mają właściciela i pomimo to wychodzą na ulicę, sprawą powinna zająć się policja.
- Gdyby poszkodowaną ugryzł pies bezpański, jego odławianiem zajęłaby się gmina - wyjaśnia. - Płacimy niemałe kwoty za łapanie porzuconych zwierząt na terenie naszej gminy i dostarczanie ich do schroniska. Poszkodowana była u nas i urzędniczka opisała jej zakres kompetencji urzędu i policji w tym zdarzeniu.

- Przeciwko właścicielowi psów zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające, które jest prowadzone przez Komisariat Policji w Cedrach Wielkich - tłumaczy st. asp. Marzena Szwed Sobańska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim. - Właściciel psów pewien czas temu opuścił swoją posesję i zamieszkuje w innym miejscu. Powiadomił Urząd Gminy w Cedrach Wielkich, że na posesji pozostawia dwa psy. Psy te dwa dni po wypadku zamknięto w kojcu i w ogóle nie wychodzą, a karmi je sąsiadka.
St. asp. Szwed-Sobańska dodaje, że weterynarz wydał zaświadczenie, że oba psy były szczepione przeciwko wściekliźnie w maju bieżącego roku. - We wtorek poprosiłam policjantów z komendy w Cedrach Wielkich, by patrol sprawdził, czy psy są zamknięte, czy też biegają luzem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto