Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kleszczewo: Jubileusz Marii Zielke - najważniejsza w życiu jest życzliwość

Wawrzyniec Rozenberg
Maria Zielke z synem Romanem
Maria Zielke z synem Romanem Wawrzyniec Rozenberg
W dobrym nastoju Maria Zielke z Kleszczewa obchodziła w środę dziewięćdziesiąte urodziny. Oficjalnych gości nie brakowało i rodzina pojawiła się w komplecie. Jubilatka czuje się młodo, czyta gazety, rozwiązuje krzyżówki i ogląda telewizję. Chętnie umyłaby naczynia, ale domownicy nie pozwalają jej nadmiernie się męczyć. Nogi jednak odmawiają jej posłuszeństwa i w ubiegłym roku, pierwszy raz zabrakło jej sił do zbierania grzybów w pobliskim lesie.

- Od wczesnego dzieciństwa mam bardzo dobre relacje z ukochaną babcią - mówi Anita Zielke, wnuczka jubilatki. - Chętnie opowiadała mi o swoim dzieciństwie, strachu podczas wojny oraz o życzliwości, najważniejszej zalecie ludzi. Chyba każda jej opowieść kończy się wnioskiem, że warto być życzliwym. Wszyscy z rodziny oraz sąsiedzi i znajomi szanują moją babcię.

Pani Maria żyła na pograniczu Polski i Wolnego Miasta Gdańska. Urodziła się w Polsce w pobliżu Skarszew. Potem jej ojciec podjął pracę w stoczni i przeprowadzili się do Gdańska. Pani Maria uważa się za gdańszczankę.

- W domu rozmawialiśmy po polsku i chodziłam do polskiej szkoły, ale gdy wybuchła wojna, musiałam szybko nauczyć się niemieckiego, bo nasza mowa była w Gdańsku zakazana - wspomina jubilatka. - Pracowałam w nieistniejącym już w hotelu w Pruszczu Gdańskim i nie doświadczyłam okropności wojny. Raz najadłam się jednak strachu, gdy w hotelu zamieszkał hitlerowski dygnitarz, a ja nie chciałam wyczyścić mu butów, chociaż wydał mi takie polecenie. Pod koniec wojny opłakiwaliśmy brata, który zginął gdzieś na froncie w niemieckim mundurze. Bałam się wkroczenia Czerwonej Armii. Po zatopieniu statku z naszymi znajomymi, wypływającymi do Niemiec, ojciec postanowił, że zostajemy. Ludzie mówili, że Rosjanie nie robią krzywdy Polakom, więc przeszliśmy od razu na język polski. Nic złego nam nie zrobili.

Pani Maria wyszła za mąż tuż po wojnie. Dobrze wspomina swojego męża, który jak mówi, dbał o rodzinę i był dla niej czuły. Razem wychowali pięcioro dzieci. Jednak początek lat osiemdziesiątych nie był szczęśliwy dla rodziny Zielke. Umarł mąż pani Marii i wkrótce pochowała czworo ze swoich dzieci. Został jej najmłodszy syn Roman, który ze swoją rodziną opiekuje się jubilatką.

- Chce się żyć, bo mam dobrą opiekę syna, synowej i wnuków - podkreśla jubilatka.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto