Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Elbing 1945 - historia dobrze opowiedziana

Marek Adamkowicz
Każda historia jest fascynująca – oczywiście pod warunkiem, że dobrze ją się opowie. Tomaszowi Stężale, autorowi dwutomowego paradokumentu „Elbing 1945”, sztuka ta udała się znakomicie.

Stężała, na co dzień nauczyciel w jednej elbląskich szkół, sięgnął po temat, który na opracowanie czekał od blisko siedemdziesięciu lat. Do tej bowiem pory zdobycie Elbląga przez Armię Czerwoną było zazwyczaj przedstawiane dość ogólnikowo i sprowadzało się do schematycznych opisów walk rozmaitych pułków, dywizji i armii. W tego rodzaju pracach nie było miejsca na uchwycenie losów pojedynczego człowieka, choć to właśnie one bywają najciekawsze.
Na szczęście w „Elbing 1945” jest inaczej. Na pierwszy plan wysuwają się ludzie, Niemcy i Rosjanie, połączeni dramatem wojny. Ich przeżycia odtworzono na podstawie dokumentów i relacji. Są one podane w sposób zbeletryzowany, dzięki czemu znalazło się też miejsce na głębszą refleksję nad opisywanymi wydarzeniami.
Osobom interesującym się pomorskim rozdziałem drugiej wojny światowej podobna forma narracji znana jest choćby z „Reportażu z pola walki” Zbigniewa Flisowskiego czy książki „Na drodze stał Kołobrzeg” Alojzego Srogi. Podkreślić należy, że w porównaniu z nimi praca elblążanina wypada nader korzystnie. Jest dynamiczna i czyta się ją znakomicie. Co ciekawe, pomimo pozornie lżejszej formy, ani przez chwilę nie daje się zapomnieć, że Stężała opisuje autentyczną historię. Zagłębiając się w jego książki czujemy strach i głód uciekających cywilów, wiemy, czym jest zmęczenie walczących żołnierzy, wreszcie dotyka nas żal po tych, którym nie dane było przeżyć.
Jednoczesne pokazywanie wydarzeń z perspektywy niemieckiej i radzieckiej sprawia, że czytelnik ma kłopot z opowiedzeniem się za którąś ze stron konfliktu. Naprzeciw siebie stają bowiem „niewinni” elblążanie, którzy prawie do końca nie rozumieją bądź nie chcą przyjąć do wiadomości, czym jest nadciągający kataklizm, oraz czerwonoarmiści, pragnący wyrównać rachunki za zbrodnie popełnione przez hitlerowców na Wschodzie.
„Elbing 1945” ma spore walory literackie, ale największym atutem książki jest wykorzystanie w niej mało znanych, czy wręcz nieznanych, materiałów źródłowych. Gdzie ich należy szukać, podano na zakończenie tomu pierwszego, zaś bardziej szczegółowe informacje można znaleźć na stronie internetowej autora. Ponadto przedstawiano notki biograficzne wybranych uczestników walk o Elbląg, skorowidz polskich i niemieckich nazw geograficznych, skrócone kalendarium oblężenia miasta oraz tabelę porównawczą stopni wojskowych.
Doceniając wysiłek badawczy Tomasza Stężały, można z czystym sumieniem przymknąć oko na pewne mankamenty książki, z których chyba największym jest chaos nazewniczy. Nie wiadomo bowiem na jakiej zasadzie używane są polskie i niemieckie określenia miejscowości. Ewidentnie brakuje klucza, który pozwoliłby to zrozumieć. Dla miłośników historii Gdańska irytujące też będzie zapewne używanie niemieckiej nazwy „Danzing” zamiast „Danzig”. W ogólnym spojrzeniu na "Elbing 1945" są to jednak detale, które nie powinny wpłynąć na jej pozytywny odbiór.

Tomasz Stężała „Elbing 1945”, t. I „Odnalezione wspomnienia”, t. II „Pierwyj Gorod”, Instytut Wydawniczy Erica, Warszawa 2010-2011.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto