Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowe znaleziska, spore nadzieje, ale los "Orła" nadal owiany tajemnicą. Koniec dziesiątej wyprawy w poszukiwaniu okrętu podwodnego

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Dziesiata wyprawa Santi Odnaleźć Orła
Dziesiata wyprawa Santi Odnaleźć Orła Santi Odnaleźć Orła
Dziesiąta ekspedycja Santi Odnaleźć Orła zakończyła się. Członkowie ekipy poszukiwawczej wrócili do kraju. Wciąż ni udało się odnaleźć wraku zaginionego w 1940 roku słynnego, polskiego okrętu podwodnego.

Przez siedem dni ekipa Santi Odnaleźć Orła prowadziła poszukiwania na wyznaczonym fragmencie Morza Północnego, gdzie spodziewano się natrafić na szczątki słynnego, polskiego okrętu podwodnego.

Członkowie wyprawy, w składzie Tomasz Stachura, Piotr Michalik, Benedykt Hac, Karol Jacob, Michał Niemkiewicz i Maciej Honc sprawdzili za pomocą aparatury pomiarowej obszar morskiego dna wielkości 2200 km kw. Na ślad polskiej jednostki z czasów II wojny światowej nie natrafili.

Jest jednak trochę pozytywnych wiadomości. Pierwsza jest taka, że zgodnie z zasadą projektu Santi Odnaleźć Orła, jej członkowie zadeklarowali już, że z poszukiwań nie rezygnują. - Będziemy szukać do skutku – tłumaczył Tomasz Stachura, pomysłodawca i lider projektu.

Kolejna jest taka, że dziesiąta ekspedycja przyniosła bardzo wiele nowych odkryć. W sumie zidentyfikowano 149 pozycji wraków. Niektóre z nich to okręty podwodne. Zespół Santi zapowiada ich identyfikację (nie jest wykluczone, że część z nich jest już znana).

Zaznaczmy, w czasie wyprawy wykorzystywano metodę sonarowego mapowania dna. Przypomina to koszenie trawnika. Echosonda „widzi” pas o szerokości 150 metrów – jednostka z aparaturą musi płynąć równomiernie przeczesując morskie dno. Wiązki z echosondy pozwalają obrazować ukształtowanie dna oraz obiekty na nim się znajdujące. Każdy wrak lub obiekt innego typu można bardzo precyzyjnie wymiarować. Członkowie ekipy poszukującej Orła skupiali się na obiektach o wielkości ok. 85 metrów – tyle bowiem mierzył kadłub polskiego okrętu podwodnego. Dopiero po odnalezieniu wraku o takich gabarytach zakładano zejście pod wodę nurków i bezpośrednie oględziny.

Najbardziej emocjonującymi dniami wyprawy były drugi oraz piąty (odpowiednio 22 sierpnia oraz 25 sierpnia).

- Już do godziny 14:00 natrafiliśmy na 3 wraki okrętów podwodnych, a teraz, przed chwilą pojawił się kolejny. Przez ostatnie 9 lat poszukiwań natrafiliśmy na 3 okręty podwodne, a tu - w jeden dzień, aż cztery. Emocje były naprawdę spore, ale pomiary wykazały, że mamy do czynienia z wrakami o długości 50, 60, 63 oraz 72 metrów - a nasz Orzeł liczył 84 m. Po powrocie zajmiemy się identyfikacją tych wraków – czytamy w relacji z drugiego dnia wyprawy Santi Odnaleźć Orła w mediach społecznościowych.

- Około 17:00 trafiliśmy na niezidentyfikowany wrak podłużnego okrętu o szerokości 6 m i długości ponad 72 m. Był bardzo zniszczony, a my zaczęliśmy dopatrywać się kształtów okrętu podwodnego. Szanse były niewielkie, ale zakładaliśmy zawsze, że wrak Orła, w momencie odnalezienia, może być bardzo zniszczony. Wiedzieliśmy też, że jeśli tego obiektu nie sprawdzimy, to nigdy sobie tego nie podarujemy. Zapadła błyskawiczna decyzja o nurkowaniu, zwłaszcza, że pogoda była wyśmienita. I w ten sposób, pierwszy raz podczas tej wyprawy weszliśmy do wody. Na dnie, okazało się, że to stary niemiecki ścigacz z I wojny światowej. Był bardzo zniszczony, a kiepska widoczność (około 1m) nie pozwoliła nam na poważniejsze badania. Niestety, to nie był Orzeł – informowali w relacji z 25 sierpnia członkowie wyprawy.

Dodajmy, ostatniego dnia wyprawy, jej członkowie rzucili na wody Morza Północnego wieniec w biało-czerwonych barwach, upamiętniając także polskich marynarzy z Orła chwilą zadumy.

Zaznaczmy, dziesiąta wyprawa Santi Odnaleźć Orła wyruszyła w morze po dwóch latach przerwy, wywołanej m.in. pandemicznymi obostrzeniami. Poszukiwacze założyli kolejną hipotezę związaną z możliwymi przyczynami zatonięcia ORP „Orzeł” (m.in. po hipotezie zatopienia bratobójczym ogniem przez brytyjski samolot).

- Nadal wierzymy mocno w naszą hipotezę, że Orzeł zatonął na wschód od obszaru A3, gdzie miał przebywać w pierwszych dniach VI Patrolu. Jesteśmy przekonani, że kpt. Grudziński postanowił podejść bliżej wybrzeży Danii, gdzie odbywał sie ruch niemieckich jednostek i gdzie była większą szansa na atak. Mamy świadomość, że po drodze były niemieckie pola minowe, które stanowiły olbrzymie zagrożenie, ale nie na tyle duże aby nie zaryzykować. Wiemy, że tak się działo i że dowódcy podejmowali takie dodatkowe ryzyko. Zrobił tak m. innymi HMS TAKU, który był "zmiennikiem" naszego Orła i tydzień później szczęśliwie podszedł pod Helgoland omijając niemieckie zapory minowe. Może Orzeł miał tez taki plan ale miał mniej szczęścia?? Mam nadzieję, że kiedyś się dowiemy...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nowe znaleziska, spore nadzieje, ale los "Orła" nadal owiany tajemnicą. Koniec dziesiątej wyprawy w poszukiwaniu okrętu podwodnego - Dziennik Bałtycki

Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto