Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skarga na pracę pogotowia w Pruszczu Gdańskim

(JŁ)
Mieszkaniec Wiśliny w gminie Pruszcz Gdański jest oburzony zachowaniem pracowników Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego z Pruszcza Gd.

- Wezwane pogotowie zachowało się w sposób nieodpowiedzialny i bezczelny - czytamy w liście przesłanym do redakcji. - Złożyłem pismo do dyrekcji pogotowia i nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Jest to dowód lekceważenia pacjenta i arogancja.
Lista zarzutów Czytelnika jest długa.

Ratownicy z pogotowia zdobyli I miejsce podczas mistrzostw

Pisze między innymi, że karetka przyjechała dopiero po upływie 45 minut od wezwania. Do mieszkania z czteroosobowej ekipy pogotowia weszła kobieta, która zamiast powitania, użyła niecenzuralnych słów. Pacjentka wtedy przebywała na zwolnieniu lekarskim, więc jej brat podał medycznemu personelowi dokumentację, jednak według Czytelnika nikt na nią nawet nie spojrzał. Chora otrzymała dwa zastrzyki. Wychodząc, jeden z ratowników miał powiedzieć, żeby pacjentka nie piła po nich alkoholu.
- Nie pozostawiono żadnej informacji o stanie pacjentki ani o zastosowanych zastrzykach - pisze mężczyzna. - Nie pozostawiono żadnego śladu obecności personelu karetki pogotowia.

Czytelnik, który przyznaje, że nie był obecny podczas wizyty, zasugerował, że ekipa powinna choćby zostawić opakowanie po zadanym leku lub zastrzyku.
Mężczyzna napisał także pismo do dyrekcji z prośbą o podanie nazwisk ratowników i wyciągnięcie wobec nich konsekwencji służbowych.
- A jeżeli nadal miałyby te osoby pracować, to tylko w azylu dla zwierząt - podsumowuje.
Do zarzutów Czytelnika ustosunkował się Piotr Kossowski, dyrektor do spraw medycznych Samodzielnym Publicznym Pogotowiu Ratunkowym w Pruszczu Gdańskim.
- To zaskakujące, że nikt z rodziny nie zgłosił się do nas z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji, tylko osoba postronna - mówi lekarz. - Dlatego jest mi trudno się do tego odnosić. Niemniej, lekarz obecny na miejscu, który cieszy się bardzo dobrą opinią, został poproszony o wyjaśnienia. Relacje różnią się od tego, co zawarto w piśmie przysłanym od mieszkańca Wiślinki. Czas dojazdu na miejsce zajął nam siedemnaście minut, a nie jak sugeruje się w piśmie czterdzieści pięć minut. Ale wiem, że gdy wyzywamy pogotowie, to oczekiwanie na nie bardzo nam się dłuży.

Według dyrektora pogotowia w czasie wizyty nie doszło do zachowań niekulturalnych. Pacjentka została zbadana i wszystko było w normie, poinformowano ją także co do dalszych wskazań.
- Nie wiadomo także kim jest dla pacjentki osoba pisząca do nas pismo - kontynuuje dyrektor. - Przepisy o ochronie danych osobowych nie pozwalają ujawniać informacji na temat personelu, czy też stanu pacjenta. Możemy to zrobić tylko i wyłącznie na prośbę rodziny.

Dyrektor Kossowski podkreśla, że niedopuszczalne jest zostawienie opakowania po zaaplikowanym leku u pacjenta, ponieważ jest to odpad medyczny.
- Czytelnik odpowiedź otrzyma - mówi lekarz Piotr Kossowski. - Pogotowie ma 30 dni na jej wysłanie.
- Praca w ekipie wyjazdowej to bardzo stresujący zawód - dodaje Kossowski. - Ciąży na nich duża odpowiedzialność. Ale zdajemy sobie sprawę, że to także duże emocje dla rodziny i chorego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto