Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żuławy Gdańskie: Nauczyciele z powołania. To oni po wojnie walczyli z analfabetyzmem i odrodzili polską edukację

Danuta Strzelecka
Fot. T. Jagielski
Jednym z problemów, z którym borykał się kraj w momencie odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku, był analfabetyzm. Około 30-40 proc. dorosłych Polaków nie potrafiło pisać i czytać. Lata zaniechań i zaniedbań zrobiły swoje. Duży nacisk położona na edukację młodego pokolenia wolnych Polaków. Szkoła była nie tylko miejscem nauki, ale i wychowania patriotycznego. O losach niektórych powojennych nauczycieli uczących na Żuławach opowiedział nam Tomasz Jagielski, historyk, nauczyciel w SP w Suchym Dębie.

To właśnie roczniki uczniów z lat 20. i 30. XX wieku tworzyły później trzon polskiej konspiracji w ramach Armii Krajowej i Szarych Szeregów. To oni, po II wojnie światowej, odbudowywali Polskę i kolejnym pokoleniom przekazywali wartości takie jak patriotyzm czy nauka i praca na rzecz innych. Wielu z nich trafiło na Żuławy Gdańskie. O losach niektórych opowiedział nam Tomasz Jagielski, historyk, nauczyciel w SP w Suchym Dębie.

W 1945 roku wraz z zakończeniem II wojny światowej i zmianą granic rozpoczęła się wędrówka ludzi.

- Dotychczasowi mieszkańcy Koźlin uciekali na zachód, a na ich miejsce przybywali nowi z centralnej Polski i Kresów Wschodnich II RP - mówi Tomasz Jagielski. - Polska szkoła w Koźlinach rozpoczęła działalność 4 września 1945 roku. Naukę rozpoczęło 36 dzieci i dwie nauczycielki: Stanisława Kuńciów i Olga Chudzik.

Na kartach szkolnej kroniki odnotowały:
„Pierwsze wrażenie było bardzo niemiłe. Szkoła położona przy bocznej wiejskiej drodze, tuż obok kościół, dookoła którego cmentarz niemiecki. Sam budynek szkolny niski, stary, szalowany deskami pomalowanymi na kolor cegły, z zielonymi okiennicami, tako obcy dla oczu przyzwyczajonych do białych ścian naszych szkół z innych okolic Polski (…) Klasy dwie, długie, wąskie i ciemne. W każdej klasie po trzy okna małe, bez ram i szyb. Nie tak wyobrażałam sobie izby szkolne na terenie Wolnego Miasta Gdańska! (…) W ogrodzie same chwasty po szyję, okopy żołnierskie. Piękne były tylko stare drzewa otaczające sąsiedzki kościół. (…) Ale jak rozpocząć naukę w klasie bez okien i szyb? Brak ławek, których po Niemcach zostało 7 starych, uszkodzonych. Nie było też stołów i krzeseł. Tablice były dwie, zniszczone”.
Pomimo braków i trudności, autorka tych słów - Stanisława Kuńciów, przepracowała w Szkole Podstawowej w Koźlinach 16 lat. Podobnie jak inni nowo przybyli osadnicy, zadomowiła się w nowym miejscu.

Zobacz także: Pasjonaci historii odnowili grób bohatera II wojny światowej

23 uczniów w pierwszym roku
W Kiezmarku, obok budynku szkolnego, stała stara plebana, w której przetrzymywano jeńców niemieckich pracujących przy naprawie wałów wiślanych. W budynku szkolnym stacjonowali żołnierze radzieccy, a później był to posterunek Milicji Obywatelskiej. Plebania spłonęła jesienią 1945 roku.

- Budynek szkolny, po opuszczeniu przez Milicję Obywatelską, nadawał się do remontu - kontynuuje swoją opowieść Tomasz Jagielski. - Założone nowe podłogi, bo poprzednie zostały zerwane, wykonano remont schodów, pomieszczeń mieszkalnych. Wymalowano również wszystkie pomieszczenia, przestawiono piece, wybudowano śmietnik i naprawiono dach. W 1945 roku została otwarta polska szkoła w Kiezmarku, a dokonała tego Irena Jawdziuk.

W pierwszym roku pracy szkoły uczęszczało do niej 23 uczniów, których uczyła jedna nauczycielka.

- W roku szkolnym 1947/1948 w szkole uczyło się 49 uczniów i również pracował jeden nauczyciel - opowiada Tomasz Jagielski.

- Od 1 czerwca 1947 roku do 30 września 1947 roku kierownikiem szkoły był Henryk Potrzebiński. W okresie od 1 października 1947 roku do 31 sierpnia 1949 roku funkcję kierownika szkoły w Kiezmarku sprawował Marian Główczyński. Jego życiorys to przykład polskich losów wojennych z czasów jego pokolenia. Urodzony 1 czerwca 1913 roku. Jako żołnierz 49. Pułku Piechoty, brał udział w kampanii wrześniowej. Internowany w Rumunii, uciekł i przedostał się do Francji. W stopniu kaprala w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Podhalańskich walczył w Norwegii, a później we francuskim ruchu oporu. W 1947 roku powraca do Polski, gdzie rozpoczyna pracę jako nauczyciel i kierownik szkoły w Kiezmarku. Za swoje wojenne zasługi został odznaczony m.in. British War Medal i Kroix du Kombattaut.

W Leszkowach szkołę na terenie wsi uruchomiono w 1947 roku, a naukę podjęło 11 uczniów. Pracę placówki oświatowej zorganizował Bruno Lange. Później kierowniczką w szkole była pani Brunn, która mieszkała w budynku szkolnym na pierwszym piętrze do roku 1956.

- Zofia Czerepak zamieszkała na Żuławach Gdańskich w 1948 roku. Początkowo w Trutnowach, a później w Leszkowach w poniemieckim mieszkaniu - opowiada dalej historyk. - Pani Zofia wspomina w rozmowie z Moniką Karnat o czteroklasowej szkole w Leszkowach, w której po wojnie młoda nauczycielka - pani Zofia Woźnica, uczyła dzieci i młodzież. Jej pasja i zaangażowanie do dnia dzisiejszego wzbudzają szacunek i wdzięczność mieszkańców. Podobnie było w Steblewie - dodaje Tomasz Jagielski - szkoła to nie tylko budynek, ale głównie ludzie, czyli uczniowie i nauczyciele. Ważną postacią była pani Stefania Wierzchoń, która przepracowała w Szkole Podstawowej w Steblewie 43 lata. Praca odbywała się w trudnych warunkach lokalowych. Dlatego koniecznością było wybudowanie nowego obiektu. Powstał on w 1968 roku w ramach projektu „1000 szkół na 1000-lecie państwa polskiego”.

W Suchym Dębie polska szkoła powstaje w roku 1945 i znajduje się w dwóch budynkach.
- Jedna część dzieci uczyła się w kościelnej kaplicy, a druga w budynku, w którym przed wojną była szkoła - mówi Tomasz Jagielski. - Warunki lokalowe były bardzo trudne. Dzieci było 113, izb lekcyjnych 4, a oddziałów klasowych 7. W roku szkolnym 1945/1946 kierownikiem szkoły był Józef Kulasiak, który pracował wraz z żoną Stefanią Kulasiak, Heleną Markiewicz i Barbarą Foryńską. Wiosną 1946 roku J. Kulasiak uległ śmiertelnemu wypadkowi.
Polscy nauczyciele również mieli wkład w odbudowę i zagospodarowanie polskich ziem po 1945 roku.

- Ich pomnik powstał nie ze spiżu, tylko w ludzkich sercach uczniów i ich rodziców. Tworzenie polskich zrębów państwowości miało wiele barw i odcieni. Pamiętajmy i my o naszych nauczycielach i ich pracy edukacyjnej - dodaje historyk.

Zobacz także: Peryskop 25.07.18

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto