Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystarczyło półtorej minuty, by strażacy z Cedrów Wielkich wyruszyli na akcję

Wawrzyniec Rozenberg
OSP w Cedrach Wielkich liczy 25 strażaków, z czego 18 bierze udział w akcjach gaśniczych. Do akcji potrafią być gotowi w półtorej minuty.

Po rozmowach ze strażakami z OSP w Cedrach Wielkich wszyscy rozeszli się już do domów. Nagle zawyła syrena na dachu remizy. Zawodowi strażacy z Pruszcza Gdańskiego wzywają na pomoc cedrowskich druhów. Wokół remizy ruch. Dwaj młodzi mężczyźni pędzą skosem przez ulicę. Samochody zwalniają. Mieszkańcy zatrzymali się na chodniku. Z drugiej strony młody mężczyzna z rozpędem przeskakuje płot i już jest w remizie. Ktoś podjechał samochodem, jeszcze inny dobiegł od strony kościoła. Jest komplet w samochodzie, pięciu ratowników-ochotników. Samochód ratowniczy z włączonymi sygnałami i piskiem opon wyjechał w kierunku wsi Trutnowy. Wystarczyło półtorej minuty. Mieszkańcy stojący na chodniku z podziwem kiwają głowami.

W remizie na posadzce zostały ubrania kluczyki do samochodów i portfele z dokumentami tych, którzy spieszyli do wyjazdu. Nikt ubrań i rzeczy nie zdążył włożyć do szafki. W ratownictwie i przy pożarze liczy się każda sekunda. Biegną następni strażacy, oni na tę akcję nie zdążyli. Okazało się, że OSP Cedry Wielkie ma zabezpieczać lądowanie śmigłowca wezwanego do wypadku. Dzisiejsza akcja nie jest trudna ani nie wymaga nadzwyczajnego wysiłku. Ale w ratownictwie bywają czasem trudne i niebezpieczne wyjazdy.

OSP w Cedrach Wielkich liczy 25 strażaków, z czego 18 bierze udział w akcjach gaśniczych. Prezesem jest Jan Wawer, wiceprezesem - Michał Rychlicki i naczelnikiem - Grzegorz Nakonieczny. Drużyną młodzieżową opiekuje się Artur Bernat. Jednostka jest w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Właśnie otrzymała używany samochód ratowniczo-gaśniczy marki renault w bardzo dobrym stanie.

- Pojazdem tym jeszcze nie byliśmy w akcji gaśniczej - powiedział Łukasz Fritz, strażak i kierowca miejscowej OSP. - Nowy nasz samochód mieści 2,5 tony wody. Zamontowana na nim autopompa jest dużej wydajności. Sam zdobyłem prawo jazdy na pojazdy ciężarowe, a po zaliczeniu testów otrzymałem w starostwie powiatowym uprawnienie do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych. Podobne uprawnienia ma pięciu moich kolegów strażaków, więc kierowców nie brakuje. Do akcji jeżdżę szybko, ale zawsze bezpiecznie. Brawura jest niepotrzebna. Kierujący pojazdami nie zawsze potrafią się zachować, słysząc za sobą dźwięki alarmowe. Powinni zjeżdżać na pobocze tworząc korytarz ratowniczy. Gdy nie można zjechać na pobocze nie powinni zatrzymywać się aby nie tarasować drogi. Często zwalniają przed miejscem wypadku, aby filmować zdarzenie. Takie zachowanie spowalnia ruch, jest niedozwolone, a nawet bywa przyczyną następnych kolizji.

Mieliśmy remizę w piwnicy

Rozmowa z Edwardem Woźniakiem, komendantem gminnym Związku OSP w gminie Cedry Wielkie i członkiem prezydium Zarządu Powiatowego Związku OSP

Od ilu lat gasi pan pożary?

Oficjalnie od 1968 r, ale wcześniej też bywałem na akcjach. Nie brano mnie do samochodu, więc do pożaru pędziłem na rowerze. Zawsze starałem się być z przodu i trzymać prądownicę. Wydawało mi się, że najważniejszy jest ten strażak, który kieruje na ogień strumień wody. Szybko zrozumiałem, że wszyscy są tak samo ważni, ale prądownica nadal była w moich rękach.

Jaki sprzęt mieliście wtedy do dyspozycji?

Bardzo skromny. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku nie mieliśmy remizy. Motopompę i węże trzymaliśmy w piwnicy domu jednego ze strażaków. Gdy wybuchł pożar, wynosiliśmy pompę przez wąskie okno ocierając dłonie o beton. Zatrzymywaliśmy na drodze jakąś furmankę i jechaliśmy na akcję, niepewni czy uda się uruchomić pompę, czy w pobliżu będzie rów z wodą. W tamtych czasach pożarów było dużo. Kominy i instalacje elektryczne były w żałosnym stanie. Bywało, że sąsiad sąsiadowi z nienawiści podkładał ogień. Paliły się domy, stodoły, obory stogi siana i słomy. Nasze działania ograniczały się do niedopuszczenia do rozprzestrzeniania ognia na sąsiednie budynki, jeśli starą motopompę udało się uruchomić. W 1970 roku dostaliśmy starego stara 25, który pędził do 40 km na godzinę. Pod przewodnictwem nieżyjącego już druha, Bogumiła Kochańskiego przeprowadziliśmy kapitalny remont silnika. W tym czasie, w czynie społecznym zbudowaliśmy remizę.

Jaki pożar pamięta pan, jako bardzo tragiczny?

Było ich wiele w ciągu pół wieku. Pamiętam pożar domu w Wiślince. Na naszych oczach, wbrew zakazom, właścicielka wróciła po coś do płonącego budynku i już z niego nie wyszła. Nie udało się jej uratować. Pamiętam pożar ścierniska w Leszkowych o powierzchni dwudziestu hektarów. Wokół były pola z niezżętą pszenicą, więc musieliśmy działać szybko i na dużej powierzchni.

Jakie działania dziś mogą poprawić działanie OSP w Cedrach Wielkich?

Potrzebujemy nowy sprzęt do rozcinania i wyginania karoserii samochodowych po wypadku. Stare to urządzenie już się zużyło. Domagamy się rozbudowy remizy, aby były lepsze warunki dla druhów ruszających na akcje. Nie mamy nawet gdzie wysuszyć ubrań gaśniczych, ani gdzie podsumować trudnych akcji. Samorząd gminny jest gotowy na przeprowadzenia tej inwestycji.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto