Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śnięte ryby w centrum Złoczewa

Tadeusz Sobczak
Śnięte ryby wypłynęły na powierzchnię stawu, gdy stopniał lód
Śnięte ryby wypłynęły na powierzchnię stawu, gdy stopniał lód fot. Tadeusz Sobczak
Wyremontowany za 230 tys. zł zbiornik Bania w Złoczewie miał być wizytówką miasta i miejscem odpoczynku dla mieszkańców.

Tymczasem na powierzchni wody unoszą się dziesiątki martwych ryb. Dodatkowo dno zbiornika zamuliło się i wyrasta z niego trwa. Najgorsze jest to, ż nie wiadomo, kiedy martwe ryby zostaną uprzątnięte.

Śnięte ryby były tematem gorącej dyskusji na piątkowej sesji Rady Miejskiej w Złoczewie. Pierwszy głos zabrał przewodniczący rady Jerzy Wieczorek.

- Już w ubiegłym roku śmierdziało od zbiornika, który coraz bardziej zamienia się w cuchnące bajoro, jakim był przez kilkadziesiąt lat. Miał być wyczyszczony i jakoś do tej pory nic się nie zrobiło. W tym roku jest za to pełno śniętych ryb. Czy to jest staw rybny, czy rekreacyjny - dopytywał Wieczorek. - Trzeba posprzątać staw, bo jak ryby zaczną się rozkładać, to dopiero będzie fetor!

Te słowa wyprowadziły z równowagi burmistrza Antoniego Kucharskiego.

- Sam uznam czy za stosowne jest staw oczyścić czy też nie - grzmiał burmistrz. - Do brudzenia to jesteśmy wszyscy. A do czyszczenia to tylko jedna osoba? Koło wędkarskie wpuściło bez naszej zgody ryby do stawu, to niech je teraz posprząta. To, że się ryby podusiły, to nie moja wina. Bo burmistrz nie będzie chodził po stawie i robił przerębli. Jak miłośnicy wpuścili ryby, to powinni się nimi zająć.

- Ale gmina jest gospodarzem zbiornika. A obowiązkiem gospodarza jest dopilnować uprzątnięcia śniętych ryb - nie dawał za wygraną przewodniczący rady.

Z kolei radny Jerzy Dudek, jednocześnie przedstawiciel złoczewskiego koła wędkarskiego, zdumiał się słysząc zarzuty burmistrza.

- To nie członkowie koła wędkarskiego wpuścili ryby do stawu. Nie znam tych osób - tłumaczył wyraźnie podenerwowany Jerzy Dudek. - Zarzuty wobec wędkarzy są bezpodstawne. My nie jesteśmy niczemu winni.

Tymczasem pływające odkilku dni na powierzchni ryby, nocą w dziwny sposób znikały. Niestety, dotyczyło to tylko dużych okazów. A zdarzały się nawet kilkukilogramowe karpie.

- Ludzie zabierali je jako trofea wędkarskie, by się chwalić przed znajomymi - mówi spotkany przy Bani mężczyzna, który ma niedaleko ogródek działkowy. - Mniejszych nikt nie ruszy, bo i po co? Jeśli nikt ich nie posprząta, to zgniją w wodzie.

Nie wiadomo, kto miałby w końcu oczyścić staw, który znajduje się niedaleko złoczewskiego magistratu. Kierownik miejscowego zakładu komunalnego nie widzi możliwości, by jego pracownicy byli w stanie przeprowadzić gruntowne czyszczenie zbiornika.

- Trzeba specjalistycznego sprzętu, by uprzątnąć dno stawu. Naszymi siłami nie jesteśmy tego w stanie wykonać. Tym musi się zająć specjalistyczna firma - podkreśla Jan Domagała.

Modernizacja Bani wraz z przyległym terenem kosztowała w 2006 roku 230 tysięcy złotych.

Gmina wyłożyła z własnej kasy 150 tysięcy złotych. Rok później mieszkańcy zauważyli w stawie szczury. Od tego czasu zbiornik zaczął także stopniowo zarastać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto