Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pruszcz Gdański. Z aparatem przez życie

Ela Kufel
Bogdan Groth nie rozstaje się ze swoim aparatem. FOT. ELŻBIETA SKIRMUNTT-KUFEL
Bogdan Groth nie rozstaje się ze swoim aparatem. FOT. ELŻBIETA SKIRMUNTT-KUFEL
Bogdan Groth z Pruszcza Gdańskiego, z zawodu jest tapicerem. Z zamiłowania fotografem. Przez okrągły rok przemierza bliższe i dalsze zakątki kraju ze swoim canonem, by zatrzymać w kadrze ulotną chwilę, czy wrażenie.

Bogdan Groth z Pruszcza Gdańskiego, z zawodu jest tapicerem. Z zamiłowania fotografem. Przez okrągły rok przemierza bliższe i dalsze zakątki kraju ze swoim canonem, by zatrzymać w kadrze ulotną chwilę, czy wrażenie.
- Zawód to przymus. Fotografowanie jest odskocznią od codzienności. Wzięło się z mojego i żony Kasi zamiłowania do krajoznawstwa - wspomina pan Bogdan. - Kiedy wraz z rodziną wracaliśmy z podróży po Polsce, czułem irytację, bo moje zdjęcia nie oddawały tego, co zobaczyliśmy. Zacząłem dociekać, dlaczego tak się dzieje. Wtedy zainteresowałem się fotografią.
Najpierw pstrykaj, potem pytaj
Pan Bogdan wędrował po bibliotekach, czytelniach, księgarniach. Szukał wiadomości w Internecie. Wreszcie trafił do Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego, którego został aktywnym członkiem.
- W każdym miesiącu organizowane są konkursy tematyczne. "Retro", "Ślepy los", "Cisza" - to tylko niektóre z zadań, z którymi musiałem się zmierzyć. Teraz zbieramy materiały do wystawy "Gdańsk odchodzący" - opowiada fotograf. - Zapraszam wszystkich do udziału. Więcej informacji na ten temat, jak i o bezpłatnym kursie fotograficznym, można znaleźć na naszej stronie internetowej www.gtf.org.pl
Tapicer z Pruszcza jest skromnym człowiekiem. Niechętnie chwali się sukcesami. Tymczasem kilkakrotnie znalazł się wśród laureatów różnych konkursów.
- Od miesięcy, bezskutecznie, "poluję" na mgłę w Gdańsku. Oglądam prognozy w telewizji i Internecie. W ostatnich tygodniach, w mglisty wieczór wybrałem się pod kościół pw. Podwyższenia Krzyża św. w Pruszczu. Liczyłem na oryginalne zdjęcia, a... byłem czwarty! - śmieje się pan Bogdan. - Podczas takich eskapad, zdarzają się problemy. Nauczyłem się, że najpierw robię zdjęcie, a później pytam, czy wolno. Ludzie różnie reagują. Jedni wdają się w miłą pogawędkę, inni są niegrzeczni, a czasem agresywni.
Malowanie światłem
Pan Bogdan ze śmiechem wspomina zdarzenie, które miało miejsce w jednej ze starych dzielnic Gdańska. Został posądzony o przynależność do mniejszości niemieckiej i... opluty przez starszą panią. Powodem było fotografowanie przedwojennego napisu na jednej z kamienic na Biskupiej Górze. Innym razem malowniczy staw, z rosnącymi nad brzegiem kwiatkami, stał się powodem ataku właściciela posesji uzbrojonego w dubeltówkę.
- Dla mnie fotografia to malowanie światłem. Interesują mnie szczegóły, barwy, gra światłocieni. Aparat otworzył mi oczy na świat, pory roku, detale architektoniczne. To rozszerza widzenie - mówi pasjonat. - Już nie jeżdżę na typowe wakacje, tylko na plenery fotograficzne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pruszcz Gdański. Z aparatem przez życie - Pruszcz Gdański Nasze Miasto

Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto