Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pruszcz Gdański: Etat zamieniła na własną firmę. Pruszczanka Lucyna Tumasz szyje z pasji, którą zaszczepiła jej babcia [ZDJĘCIA]

Danuta Strzelecka
Danuta Strzelecka
Mówi, że szycie miała w genach - jej babcia była krawcową. Będąc w ciąży nie chciała siedzieć bezczynnie w domu. Z myślą o synku, który miał się pojawić na świecie, zaczęła szyć ręcznie zabawki z filcu. Teraz Lucyna Tumasz prowadzi firmę Uszyciuch i stale powiększa swój handmadowy asortyment.

Lucyna od dzieciństwa lubiła czynności wymagające skupienia - układanie ogromnych puzzli, robienie bransoletek z muliny, wyszywanie kaszubskich wzorów na serwetkach, kolorowanie drobniutkich obrazków.

- Jak byłam mała ręcznie szyłam małe zabawki, przyglądałam się też jak babcia szyje - mówi Lucyna Tumasz, prowadząca firmę Uszyciuch. - Później były studia i praca. Do szycia wróciłam, gdy okazało się, że ciąża jest zagrożona i musiałam siedzieć w domu. Zaczęłam wyszywać krzyżykiem obrazki. Później przypomniałam sobie o moich szytych ręcznie zabawkach. I tak usiadłam, i zaczęłam szyć misia z filcu dla synka. Później wyprawkę - pościel, czapeczki, spodenki. Za namową koleżanki założyłam bloga i tam wrzucałam zdjęcia tego, co zrobiłam danego dnia. Okazało się, że bardzo to się podoba.

Zobacz:Pokaz laserów i mappingu w Pruszczu Gdańskim na 15-lecie Polski w Unii - ZDJĘCIA< WIDEO

Po roku od urodzenia Filipa, pani Lucyna miała wrócić do pracy. Był już ustalony termin, opieka nad synkiem, los jednak zdecydował inaczej.
- Babcia, która miała zajmować się Filipem uległa wypadkowi, nie mogła podjąć opieki. Zamiast wrócić do pracy do urzędu, musiałam zmienić plany i sama dalej opiekować się synkiem. Lubiłam swoją pracę, była zgodna z moimi zainteresowani, skończyłam informatykę na wydziale ekonomii. Ale szycie zaczęło mi się super rozwijać. Pomyślałam, skoro wszystkim się podoba, to czemu nie robić tego zawodowo. Dodatkowo dzięki temu mogłabym zostać z Filipkiem w domu i nie opuścić żadnego z ważnych momentów w pierwszych latach jego życia.

I tak pani Lucyna, zamiast wrócić na etat do pracy, założyła własną firmę.

- To był dla mnie moment przełomowy. Sporo ryzykowałam, bo co innego szyć dla przyjemności, dla koleżanek, a co innego jeszcze utrzymać się z tego. Postawiłam jednak na pasję. I dobrze zrobiłam - uśmiecha się pani Lucyna. - Przyznam, że mimo że codzienne projektuję, szyję, przebywam długie godziny w pracowni, nie czuję żebym pracowała. To, co robię, sprawia mi dużą przyjemność. Każdemu życzę, by znalazł swoją pasję i przekuł ją w swoją pracę.

zobacz: Piknik rodzinny w Pruszczu na 15-lecie Polski w Unii Europejskiej - ZJDĘCIA

Od czasu uszycia pierwszej zabawki filcowej dla synka minęło blisko sześć lat. Pani Lucyna szyje jeszcze wyprawki, ale już raczej na zamówienie wcześniejszych klientek. Teraz głównie skupia się na galanterii.

- Pierwsze moje torby to ekoshopperki - mówi właścicielka Uszyciucha. - Teraz szyję torebki damskie, workoplecaki, torby listonoszki, wodoodporne torby na basen. Już mam pomysł na kolejne, np. torbę podróżną i kosmetyczkę kuferek. Zawsze nowy produkt wynika z potrzeb moich klientek. Koleżanka napisała, że chciałaby workoplecak wodoodporny. Szyłam takie, ale z tkaniny bawełnianej. Pomyślałam czemu nie. Uszyłam, wrzuciłam na Facebooka, spodobało się. I trafiło do mojego sklepu internetowego.

Innym razem ktoś zapytał się, czy bym nie uszyła torby listonoszki. Dostałam tylko wymiary. Mogłam puścić wodze fantazji. Przy projektowaniu przydaje mi się moje wykształcenie. Przy torbie w formie jamnika trzy dni siedziałam, żeby zrobić konstrukcję. Wykorzystałam tu swój umysł ścisły. Przypomniałam sobie wzory matematyczne. Jak widać to wszystko się łączy. Bez znajomości geometrii byłoby trudno stworzyć konstrukcję takiej torby.

W firmę pani Lucyny w zasadzie cała rodzina jest zaangażowana. Nie w samo szycie, ale w testowanie nowych produktów.
- Szyję najpierw dla nich - dodaje pruszczanka. - Mówią mi, czy się podoba, jak się to sprawdza. Jeśli chodzi o dziecięcy asortyment to pomocny jest także mój synek. Pomaga mi w wyborze materiału przy dziecięcych produktach.

zobacz:Morze i góry na obrazach okiem pruszczanki Ilony Paleńczuk - wernisaż wystawy - ZDJECIA< WIDEO

Rzeczy, które wychodzą z pracowni pani Lucyny są niepowtarzalne. Wpływ ma na to podejście rękodzielniczki i oryginalne materiały, których używa.

- Każda rzecz, która wychodzi ode mnie z pracowni jest robiona z sercem - mówi. - Nie jest tak jak w fabryce, że szyje się w godzinę 100 sztuk. U mnie każda rzecz jest inna, niepowtarzalna, nawet jeśli jest to ten sam kształt. Każdy detal jest dopracowany. Unikalności daje nawet przesuniecie wzoru, inny kolor zamka czy sprzączki. Sama też cenię wyroby handmade. Często kupuję je na prezenty. Doceniam pracę, którą ktoś wykonał. Cieszę się, jak ktoś docenia moją. Rękodzielnicy chcą, żeby klient był zadowolony z tego, co dostaje dlatego robią to z pieczołowitością, starannością, sercem. Tak jak ja.

Zobacz: Pokaz mappingu i laserów w Pruszczu Gdańskim - 15-lecie Polski w Unii Europejskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto