Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Państwo Zdanowscy z Przejazdowa stworzyli ciepły dom dla bezdomnych kotów [ZDJĘCIA]

Anna Gawrońska
Anna Gawrońska
Marianna i Eugeniusz Zdanowscy z Przejazdowa wraz ze swoją córką Agnieszką stworzyli w swoim domu koci zakątek, w którym swój dom znajdą bezdomne zwierzęta. Już od kilku dekad małżeństwo dba o porzucone i niechciane zwierzęta.

Chęć pomagania bezdomnym zwierzętom pojawiła się kilkadziesiąt lat temu. Wtedy w mieszkaniu na gdańskiej Oruni Państwo Zdanowscy stworzyli dom dla czterech zwierzaków. Były to nie tylko koty, ale także psy.

Nie jesteśmy w stanie powiedzieć jak długo zajmujemy się porzuconymi zwierzętami. Myślę, że wszystko rozpoczęło się około 40 lat temu, jeszcze za czasów stanu wojennego. Mieszkaliśmy w bloku z małymi dziećmi, ale gdy widzieliśmy psa lub kota, który potrzebuje pomocy nie wahaliśmy się długo czy się nim zaopiekować

- wspomina pani Marianna. - Gdyby zliczyć wszystkie zwierzęta, które przewinęły się przez naszą rodziną myślę, że będzie ich ponad 40.

Teraz, gdy mieszkają w domu jednorodzinnym mają możliwość stworzenia miejsca dla większej gromadki. Obecnie jest to miejsce bytowania dla 16 kociaków. Jak zaznaczają Państwo Zdanowscy, opieka nad zwierzętami jest lekcją życia.

- Wiele się od nich dowiadujemy. Pewnego razu zrobiłam dużo hałasu. Gdy weszłam do pokoju jeden z kotów staruszek leżał na podłodze, a drugi stał nad nim. Podeszłam bliżej i okazało się,że wylizuje mu ranę. Koty i psy sa niezwykle mądre, choć każdy z nich ma zupełnie inny charakter. Część z nich lubi bójki, inne są wycofane, boją się i lubią ciszę. Koty ustalają też sobie hierarchię. Jest na przykład taki Felek, jest bardzo dużym kotem, zawsze jest poważny. Śmiejemy się, że jest dozorcą domu, bo zawsze siada na parapecie i pilnuje - dodaje pani Marianna. - Gruby Grysza jest przy tuszy, a Kokoszanel bardzo ładną i dostojną kotką. Ona jest wyciszona. Jest też Chińczyk ze skośnymi oczami. Trafiają do nas też koty rasowe m.in. perski z powodu dużego zapchlenia cały wyliniały, a teraz już nie ten sam dzikus.

Państwo Zdanowscy z Przejazdowa stworzyli ciepły dom dla bez...

Choć pan Eugeniusz jest tak zwanym "psiarzem" to równie mocno jak psy pokochał koty. Szczególnie Izaurę, która z dzikiej kotki przemieniła się w typowego domowego leniucha. Pan Eugeniusz nawet oddał jej swoje krzesło, na którym Izaura chętnie się wysypia. Ulubieńcami pani Marianny jest natomiast Kajtek i Dyzio-podobno najładniejszy ze wszystkich.

Zwierzęta, które trafiają do domu Państwa Zdanowskich na początku są wystraszone i boją si, ponieważ są one najczęściej porzucane przy drodze. Bliskość domu od drogi wyjazdowej na S7, a jednocześnie bliskość pól sprawia, że pod dom przychodzą bezdomne koty. Często są one zaniedbane i wymagają wizyty u weterynarza.

Koty same przychodzą do nas do domu. Na początku są wystraszone. Potrzebują wtedy spokoju. Jednak po tygodniu większość z nich już się klimatyzuje i się do nas przyzwyczaja - opowiada rozmówczyni.

- Wiele z nich potrzebuje natychmiastowej opieki weterynarza. Jednym z takich kotów był Bosy Antek. Nazwaliśmy go tak, bo był zabiedzony - chudy, łysy. Miał pchły i bardzo się bał. Chował się za pralką i szafą. Teraz jest zupełnie innym kotem. Z problemami przyszedł do nas też Lolo, który miał "schowane" jądra, był wnęter. Przychodził tylko pod okno, żeby coś zjeść. Zaczęliśmy go leczyć oraz dokarmiać i teraz już zintegrował się z innymi kotami, oswoił się.

Aby pomóc kotom, Państwo Zdanowscy potrzebują zaufanego weterynarza, który o każdej porze im pomoże. Jak zaznacza rodzina, nie każdy weterynarz jest tak oddany zwierzętom, że przyjeżdżać w wolny dzień lub w późnych godzinach. Dużo nauczyć musiała się także córka państwa Zdanowskich, pani Agnieszka, która stała się domowym weterynarzem.

- To ja podaję zastrzyki, antybiotyki. Konsultuję też wszystko z weterynarzami. Ubolewam nad tym, że nie ma weterynarzy, którzy pełnią dyżury nocne i świąteczne bliżej naszego domu - mówi pani Agnieszka. - Naszą gromadką opiekuje sie weterynarz z ul. Elbląskiej w Gdańsku i pani weterynarz z Sobieszewa. Gdy pani weterynarz przyjedzie to przebada odrazu wszystkie koty.

Państwu Zdanowskim dużą przyjemność sprawia opieka nad kotami, ale niestety jest ona bardzo kosztowna. Najdroższe jest leczenie. Wizyty u weterynarza, leki, szczepienia pochłaniają dużo pieniędzy. Opiekunowie również kastrują koty na swój koszt. Drogie jest także pożywienie.

Miesięcznie rodzice wydają tysiąc złotych, czyli całą emeryturę mamy. Utrzymanie zwierzaków jest kosztowne, ale nie możemy przecież nie pomóc. Gmina wspomogła nas domem noclegowym dla kotów, otrzymujemy także karmę dla kotów. Bardzo dbamy o to, żeby koty były odrazu wysterylizowane i wykastrowane, dlatego zapewnioną mamy także sterylizację kotek

- mówi pani Agnieszka. - Niestety cały czas potrzeby są duże. Jeśli ktoś chciałby pomóc, chętnie przyjmiemy suchą i mokrą karmę, legowiska.

Państwo Zdanowscy oddadzą w dobre ręce także młodsze koty, bo jak mówią do tych starszych za bardzo się przywiązali. Teraz gotowe do adopcji są cztery koty. Jeśli ktoś chciałby pomóc w opiece nad kotami i dać im nowy dom lub podarować na przykład pożywienie dla kotów, to może zgłosić taką chęć do naszej redakcji, a my pomożemy skontaktować się z Państwem Zdanowskimi.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto