Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opowieści historyka. Szpiegostwo, inwigilacja oraz dezinformacja w międzywojennym Pruszczu i jego okolicach

Danuta Strzelecka, Artur Jendrzejewski
Fot. Mat. archiwalne
O służbach wywiadowczych wie dużo, ma na swoim koncie kilka książek na ten temat. Historyk i nauczyciel w ZSO nr 1 w Pruszczu Gdańskim - dr Artur Jenderzejewski, pokusił się o sprawdzenie, jaką rolę odgrywał Pruszcz Gdański w okresie międzywojennym, jak kontrolowano te tereny oraz społeczeństwo je zamieszkujące.

- Międzywojenny Pruszcz, wchodzący w skład Wolnego Miasta Gdańska, leżący w pasie nadgranicznym oddalony był w linii prostej od granicy polsko-gdańskiej niecałe 15 km - zaczyna swoją opowieść historyk. - Taka lokalizacja wymuszała na władzy Wolnego Miasta Gdańska podjęcie odpowiednich działań polegających na zapewnieniu szeroko pojętego bezpieczeństwa, poprzez między innymi objęcie nadzwyczajną kontrolą tych obszarów, obserwacji przebywającej tam ludności oraz ruchu granicznego. W te zadania wpisywała się działalność służb wywiadowczych, które oprócz pozyskiwania informacji zajmowały się też inwigilacją oraz konspiracją.

Tu szkoliły się kadry lotnicze
Ważnym obiektem było dla Pruszcza i okolic lądowisko, które już w latach dwudziestych XX wieku mogło stać się głównym portem lotniczym Wolnego Miasta Gdańska, jednak w ostateczności przegrało rywalizację z Wrzeszczem tracąc możliwość rozbudowy i znaczenia - kontynuuje Artur Jendrzejwski. - Mimo to, pozostało miejscem ćwiczeń organizacji sportowych, które pod przykrywką własnej działalności w rzeczywistości szkoliły przyszłe kadry lotnicze. Warto też pamiętać, że wywiad niemiecki, działający w Wolnym Mieście Gdańsku, wykorzystywał lotnictwo sportowe do celów szpiegowskich.

- Głównie polegało to na wykonywaniu zdjęć lotniczych, w tym również terenów położonych wzdłuż granicy - wyjaśnia historyk.

- Często też samoloty wypuszczały się w głąb terytorium Rzeczpospolitej, o czym świadczą liczne meldunki polskich służb informacyjnych. Tego rodzaju zachowanie lotnictwa sportowego nie tylko realizowało wspomniane cele szpiegowskie, ale również oddziaływało na ludność zamieszkującą pogranicze powodując niepewność.

Zobacz także: Opowieści historyka: Rozrywkowe lata 60. w Prusczu Gdańskim

- W latach trzydziestych poprzedniego wieku w Pruszczu funkcjonowała także jednostka oddziałów szturmowych SA z siedzibą przy Bahnofstrasse 5 (dzisiejsza ul. Dworcowa) - dodaje Artur Jendrzejwski. - Z kolei od 1934 r., również w okolicach dzisiejszego dworca kolejowego, stacjonowała 1. Kompania 71 Chorągwi SS. Ponadto dwie kolejne istniały w pobliskim Suchym Dębie oraz Pszczółkach. Dość gęste pokrycie jednostek SS w terenie miało skutkować głównie szerzeniem wśród społeczeństwa ideologii hitlerowskiej oraz ugruntowywaniem wychowania zgodnego z wytycznymi rządzących. Ponadto zajmowano się walką z ruchami opozycyjnymi oraz krzepieniem antypolskich i rewizjonistycznych postaw. Szczególnie ważne było to na pograniczu.

Jednak najważniejszą rolą wszelkich niemieckich organizacji i bojówek była kontrola społeczeństwa, skupianie ich w ramach swoich struktur oraz szkolenie na wypadek konfliktu zbrojnego. - Pamiętać należy, że Niemcy poprzez tego rodzaju działania kształcili przyszłe kadry wojskowe, tak więc obecność wyselekcjonowanej kadry w Pruszczu i okolicach świadczyć mogło o planach ewentualnej mobilizacji lokalnej ludności - zaznacza historyk. - Władze gdańskie zdawały sobie sprawę w okresie międzywojennym, że może dojść do polskiej interwencji, stąd zakamuflowana próba przygotowywania własnej obrony.

Zobacz także: Leszkowy - dzieje wsi żuławskiej po 1945 roku

Przemytnicy i szpiedzy
Dość popularnym zajęciem na obszarze nadgranicznym był nielegalny handel oraz przemyt. Zajmowały się tym pojedyncze osoby dorabiające do budżetu domowego, ale też zorganizowane grupy. Przemytników wykorzystywano także do pracy szpiegowskiej, bowiem to oni najlepiej znali słabe punkty w ochronie granicy oraz posiadali kontakty po drugiej stronie. Pomagali też przy przerzucie informatorów na drugą stronę oraz przenosząc informacje w umówione miejsca. Wywiad, zarówno polski, jak i niemiecki często opierał się na ich wiedzy w zamian „przymykając oko” na prowadzoną przez nich nielegalną działalność. W ten sposób pozyskiwano informacje, na przykład o poglądach i nastrojach społecznych, wrogich organizacjach, umocnieniach przygranicznych oraz, co było dość istotne w okresie poprzedzającym wybuch wojnę, dezorientowano lokalne społeczeństwo. Takim przykładem było rozpowszechnianie informacji w gorącym okresie stosunków polsko-niemieckich, że wojna wybuchnie „po żniwach”, gdzie oficjalne doniesienia medialne mówiły, że do wojny nie dojdzie.

Zobacz także: Urodzinowa wystawa Klubu Inspiracji w Szarym Ganku w Pruszczu - zdjecia

- Ponadto dość szokujące dla podróżnych na liniach Gołębiewko - Sobowidz i Sobowidz - Miłobądz stał się brak monet w polskich kolejowych kasach biletowych. Zawsze brak pieniądza powoduje niepokój i strach o przyszłość, a przygotowanie tej akcji było celem specjalnie przygotowanych grup, które zajmowały się gromadzeniem bilonu od dłuższego czasu. Ponadto niemożność wydania reszty za zakup biletu zmuszało polskich kasjerów do umożliwienia przejazdów za darmo, co skutkowało również stratami finansowymi - zaznacza Artur Jendrzejewski.

Strona polska w drodze prowadzonego przez Straż Graniczną wywiadu przeciwprzemytniczego odnotowywała także ucieczki młodych Polaków na teren gdański. Mężczyźni ci byli w okresie poborowym i wrogo nastawieni do sprawy polskiej. Głównie pochodzili oni z miejscowości przygranicznych, w tym największy odsetek ze Skarszew i okolic. Ich celem było uniknięcie służby w polskim wojsku, co możliwe było dzięki przedostaniu się do Wolnego Miasta Gdańska i otrzymanie jego obywatelstwa. - Po każdym takim przypadku wykrytym przez Straż Graniczną ta wnioskowała o pozbawienie uciekinierów polskiego obywatelstwa. Jedną z takich ucieczek był przypadek Hoehne Horsta, zamieszkałego w Skarszewach przy ul. Rynek 14. Po otrzymaniu przez niego wezwania na pobory wojskowe uciekł z Polski i zatrzymał się w Pruszczu. Śledczym jednak nie udało się odnaleźć jego nowego adresu zamieszkania. Ustalili tylko, że zasilił szeregi gdańskiego SS - dodaje historyk.

Zobacz także: 104-latka napisała książkę o historii oświaty i nauczycielstwa w powiecie gdańskim

Latem 1939 r. niemieckie służby informacyjne wspierane przez władze gdańskie wzmogły kontrole na granicy, filtrując i udzielając pomocy w ten sposób osobom przybywającym do Wolnego Miasta Gdańska. Pruszcz był odpowiednim miejscem dla tego rodzaju działalności, bowiem stanowił pewnego rodzaju pomost dla nielegalnie przekraczających granicę. Z jednej strony dzieliła go niewielka odległość od granicy, a z drugiej łatwo było dostać się z niego do Gdańska. Oprócz linii kolejowej, której pasażerowie dość często inwigilowani byli przez polskie służby informacyjne funkcjonowała tu linia autobusowa. Stanowiła ona duży atut, bowiem oprócz Pruszcza i Gdańska, obsługiwała również pobliskie wsie. Warto jeszcze dodać, że znane są przypadki polskich uciekinierów, którzy po przedostaniu się do Gdańska zasilili niemieckie struktury wywiadowcze, jako specjaliści od spraw polskich.

Zobacz także: Jak odszukać swoich przodków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto