Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkanka Pruszcza Gdańskiego wydała kolejną książkę. Małgorzata Mikos opowiada o swojej najnowszej powieści

Redakcja
fot. nadesłane
Prawdziwa miłość nie boi się słowa "wieczność" - przekonuje w swojej najnowszej książce Małgorzata Mikos z Pruszcza Gdańskiego. Rozmawiamy o jej powieści "Wstrzymując oddech", o tym, czy łatwo jest dziś być pisarzem, skąd można czerpać inspirację, a także o tym, jak artystycznej duszy mieszka się w Pruszczu Gdańskim.

Bycie pisarką to dziś chyba niezbyt popularne zajęcie. Tymczasem właśnie ukazała się Pani kolejna książka. Zawsze wiązała Pani swoją karierę zawodową z pisarstwem? Co takiego jest w tym zawodzie, że się Pani na niego skusiła?

Pytanie, na które zawsze ciężko jest znaleźć właściwą odpowiedź. Myślę, że to kwestia przypadku zadecydowała, że zaczęłam pisać i opowiadać kolejne historie. Być może chęć przekazania czegoś drugiej osobie skłoniła mnie do napisania pierwszego tekstu. Było to dość dawno, więc nie pamiętam tego „przełomowego momentu”. Przygodę z pisarstwem na poważnie rozpoczęłam od poezji, która jest wymagającą formą i do której trzeba podchodzić z wyczuciem. Jedno słowo za dużo i czar pryska. Z czasem zaczęły pojawiać się inne teksty, artykuły, opowiadania, powieści. I tak jakoś wyszło, że droga, na którą wstąpiłam wiele lat temu, zaprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem teraz. I wierzę, że zaprowadzi mnie dalej, znacznie dalej. Możliwość opowiedzenia za pomocą słów jakiejś historii to największa przyjemność bycia pisarzem.

Ale pasjonuje się Pani nie tylko pisaniem książek. Na Pani oficjalnej stronie czytam, że jest Pani też poetką, dziennikarką i podróżniczką. Da się to wszystko pogodzić?

Jak widać, jestem tego dobrym przykładem, że niemożliwe nie istnieje (śmiech). Wyznaję zasadę, że nie warto tracić czasu na coś, co nie przynosi człowiekowi satysfakcji. Moje pasje i praca dopełniają się, dzięki czemu czerpię z życia i otaczającego mnie świata tyle, ile tylko się da. Każda z tych pasji pozwala za pomocą obrazów i słów doświadczać chwili tu i teraz, zachować ją i później dzielić się nią z innymi. To dla mnie największa przyjemność, dla której warto dokonywać niemożliwego.

Zanim przejdziemy do Pani książek, to chciałabym usłyszeć jeszcze coś o Pani. Jak by Pani samą siebie opisała?

Będzie to trochę trudne, ale lubię wyzwania. Miłośniczka filmu, literatury, muzyki i natury. Osoba obserwująca otaczający świat z fascynacją i z ciekawością małego dziecka poznająca nowe miejsca, nowe kultury.

Zapewne jest Pani mieszkańcom Pruszcza Gdańskiego i okolic już znana, sama mieszka Pani w Pruszczu. Za co ceni Pani to miasto, a co by pani w nim zmieniła? Czy to miasto sprzyja artystom?

Czy jestem znana, tego nie wiem. Może pewnego dnia będę. Na razie, cieszę się z mojej anonimowości (śmiech). Pruszcz Gdański nie jest może dużym miastem, ale to jego największy atut. Pośród codziennej bieganiny można tu odetchnąć, zatrzymać się na chwilę, być szczęśliwym. Nie jest idealne, ale nie każdy i nie wszystko takie musi być. To miasto z własnym klimatem i za to je uwielbiam. Pruszcz wraz z okolicą to miejsce wyjątkowe na mapie. To miejsce, w którym odnajdzie się każdy, nie tylko artystyczna dusza i nie tylko za sprawą licznych inicjatyw mających na celu promowanie kultury na wszelkie możliwe sposoby. Urokliwe zakątki i miejsca z ciekawą przeszłością zachwycają człowieka i dodatkowo skłaniają do tworzenia. I to jest najpiękniejsze w tych okolicach.

To teraz pomówmy o najnowszej powieści, „Wstrzymując oddech”. W dużym skrócie – o ile tak się da – o czym i o kim jest to opowieść?

„Wstrzymując oddech” to historia o tym, jak trudno jest zacząć wszystko od nowa, gdy w jednej chwili tracimy coś dla nas ważnego. O tym, że w życiu może się wydarzyć dosłownie wszystko i nie zawsze jesteśmy na to przygotowani. To niełatwa opowieść o traumie po stracie bliskiej osoby i o emocjach, które nadają tempo kolejnych dni i o próbie poskładania swojego świata na nowo.
„Wstrzymując oddech” to historia, która mogła przydarzyć się każdemu z nas. Historia, której fundamentem jest bliskość i zrozumienie drugiego człowieka oraz to, co pozostaje, gdy jedyne co nam zostaje to niepewność i mała nadzieja na lepsze jutro.Ta powieść to również małe przypomnienie o tym, o czym zazwyczaj zapominamy: że trzeba czerpać z życia pełnymi garściami, ponieważ nie wiadomo, co wydarzy się za minutę, dzień, za miesiąc. 

Jak Pani sądzi, kto najchętniej sięgnie po tę książkę? To typowa literatura kobieca?

Według mnie nie jest to typowa literatura kobieca, choć może się tak wydawać po przeczytaniu opisu lub spojrzeniu na okładkę. „Wstrzymując oddech”, podobnie jak moja poprzednia powieść „Dni naszego życia”, to powieść uniwersalna, w której odnajdzie się każdy, bez względu na płeć. To powieść obyczajowa, która porusza zagadnienia bliskie każdemu z nas, bez względu na wiek, pochodzenie, wyznawane zasady. Być może wśród Czytelników tej powieści przeważać będą kobiety, ale od dnia premiery tej książki otrzymałam już kilka opinii od mężczyzn, którzy sięgnęli tę książkę i były to bardzo pozytywne recenzje.

Inspiracją do jej napisania była prawdziwa historia. Jak Pani na tę historię natrafiła?

To prawda. Inspiracją do jej napisania była historia moich przyjaciół, których dotknęła podobna tragedia i w życiu których nastał podobny okres mroku i smutku. Większość wątków przedstawionych w książce wydarzyła się naprawdę. Tylko kilka szczegółów jest wymysłem mojej wyobraźni. Przyznaję, nie było mi łatwo spisać ich historii, ale czułam, że muszę to zrobić, że muszę ją opowiedzieć. Zwłaszcza że przez wiele lat obserwowałam z boku ich życie oraz to, co nastąpiło po wypadku. To, jak w jednej chwili ich poukładany świat legł w gruzach i jak był on odbudowywany kawałek po kawałku.

Czy w dwóch wcześniejszych Pani książkach też znajdziemy motywy „z życia wzięte”? Co Panią inspiruje do pisania?

Pisząc, nie sugeruję się otaczającym mnie światem, prawdziwymi historiami, osobami, usłyszanymi słowami czy miejscami. Wszystko, od początku do końca, jest wytworem mojej wyobraźni, ale w tworzonych tekstach staram się poruszać sprawy bliskie każdemu z nas. Również te uważane wciąż za tematy tabu lub za takie, których nie warto poruszać. Wyjątkiem od tej reguły była moja najnowsza powieść „Wstrzymując oddech”, której bohaterowie i wydarzenia są prawdziwe.
„Dni naszego życia” był moim debiutem prozatorskim, który został bardzo dobrze przyjęty przez Czytelników. Czy są w tej powieści motywy „z życia wzięte”? I tak i nie. Pisząc tę książkę, chciałam poruszyć sprawy, które – wcześniej czy później – dotykają każdego z nas i naszych bliskich. Samotność, odrzucenie, niezrozumienie. Odmienny światopogląd i potrzeba zachowania w pamięci dobrych chwil. Potrzeba bliskości. Potrzeba zatrzymania się na chwilę i dostrzeżenia otaczającego nas piękna. O tym, że warto pozostać sobą, walczyć o własne szczęście i zawsze cieszyć się nawet najmniejszymi rzeczami. O tym, że trzeba żyć chwilą tu i teraz i czerpać z tego jak najwięcej. I że jeśli kochać, to kochać całym sercem. I że nie można tracić nadziei, nawet w najgorszych momentach, ponieważ nawet po najstraszniejszej burzy na niebie zawsze pojawia się słońce.
Mimo że premiery pierwszej części minęły już dwa lata, wciąż otrzymuję od Czytelników liczne wiadomości, że dzięki tej powieści inaczej spojrzeli na świat, życie, uciekający czas. Że niektóre fragmenty z książki towarzyszą im na co dzień. Są też i tacy Czytelnicy, którzy powracają do tej książki. Mam nadzieję, że podobnie będzie z moją najnowszą powieścią „Wstrzymując oddech”.

rozm. Monika Jankowska

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto