Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuriozalne sceny w Borkowie. Wykonawca chciał sadzić rośliny w środku zimy

Jakub Cyrzan
Jakub Cyrzan
Zabawa w śniegu, jazda na sankach, narty, czy snowboard. To tylko niektóre z najbardziej znanych zimowych aktywności. W ostatnim czasie coraz bardziej popularnym staje się także... koszenie trawy w śniegu i sadzenie roślin. Do tego ostatniego doszło tuż przed świętami w Borkowie (gmina Pruszcz Gdański). Wykonawca odkopał fragment terenu, by stworzyć tam plac zieleni... przy kilkunastu stopniach poniżej zera. Jak do tego doszło?

Śnieg zachęca do prac ogrodniczych?

Jakiś czas temu kraj obiegły zdjęcia koszonej przy drodze trawy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że robiono to w środku zimy, przy kilkunastocentymetrowej pokrywie śnieżnej. Kiedy wydawać się mogło, że takie sytuacje zdarzają się rzadko, kilka dni przed świętami w Borkowie (gmina Pruszcz Gdański), doszło do podobnego incydentu. Tym razem wykonawca prac bez wiedzy i zgody urzędników na terenie wsi, w samym środku zimy postanowił... posadzić rośliny.

Fundusz sołecki

Mieszkańcy Borkowa w ramach funduszu sołeckiego na 2021 r. postanowili zagospodarować jeden z terenów nieopodal szkoły na plac zieleni. Problem w tym, że każda zmiana dokonywana w funduszu sołeckim w ciągu roku zaakceptowana musi być uchwałą, podczas sesji rady gminy. W tym przypadku wniosek o zmianę funduszu trafił do gminy 22 września. Jak wskazują radni plan był taki, by jeszcze 24 września (podczas najbliższej sesji) przegłosować uchwałę i jak najszybciej znaleźć wykonawcę, który zlecenie zrealizuje jeszcze do końca roku. Wszystko przez fakt, że każde zadanie założone w ramach tej inicjatywy, musi zostać przez gminę zrealizowane i opłacone do 31 grudnia bieżącego roku.

- Fundusz sołecki jest dobrym narzędziem, jeśli planów z początku roku się nie zmienia - mówi zastępca wójta gminy Pruszcz Gdański. - Wówczas urząd gminymoże skupić się na jak najsprawniejszym wykonaniu tego, co od początku było zaplanowane. Nam w tym działaniu nie przyświecało to, żeby sadzić drzewa w mrozie lub śniegu. Nie jest tak, że ktoś od początku roku czegoś nie robił i jest to efekt zaniedbania – wręcz przeciwnie. Podeszliśmy do tematu bardzo ambitnie. Widząc, że jest listopad robiliśmy wszystko by jeszcze w tym roku zadanie wykonać - dodaje Daniel Kulkowski.

Ostatecznie na sesji 24 września zmiany funduszu sołeckiego nie udało się zaakceptować. Zdaniem władz gminy wniosek został złożony zbyt późno, gdy do radnych trafiły już wszystkie inne materiały dotyczące zbliżającej się debaty. Ostatecznie zaakceptowano go dopiero 29 października, a na realizację całego zadania gminie zostały dwa miesiące roku.

Walka z czasem

To nie był koniec problemów urzędników. W dwa miesiące należało znaleźć oferenta, zrealizować projekt i ostatecznie wykonać same prace. Jak wskazuje zastępca wójta gminy, znalezienie inwestorów na zrobienie czegokolwiek w niedługim terminie jest dzisiaj niezwykle trudne:

- Zawsze robimy co tylko możliwe w kwestii szukania oferentów - podkreśla Daniel Kulkowski. Aktualnie bardzo ciężko jest znaleźć wykonawcę w listopadzie, który zrobi cokolwiek do końca roku. Zapisy naszych umów formułujemy w uczciwy względem wykonawców sposób, czasami etapując wykonanie przedmiotu umowy. Jeśli wykonawca realizuje umowę niezgodnie z zapisami umowy, którą sam podpisał to robi to na własną odpowiedzialność.

Zdaniem niektórych radnych, oferenta można było znaleźć zdecydowanie szybciej, wysyłając zapytania do większej ilości potencjalnych wykonawców. Co więcej, poszukiwania trwały ponad miesiąc:

- Zmiana została przegłosowana w październiku, jednak do końca listopada w kwestii realizacji tego działania nic się nie wydarzyło - mówi radna gminy Pruszcz Gdański, Monika Rynkowska. - Nikt nie informował nas o jakichkolwiek działaniach, a tym bardziej przeszkodach. Z doświadczenia wiem, że jesień jest dobrym czasem na wykonanie nasadzeń, ale trwało to zbyt długo. W końcu o nasadzenia zapytałam na sesji rady gminy w listopadzie. I dopiero od tego czasu coś w sprawie przyspieszyło. Jednak nie o takie ruchy nam chodziło - dodaje.

Dwa etapy umowy

Umowa z wykonawcą została podpisana 10 grudnia. Składała się z dwóch etapów, po pierwsze z realizacji projektu, po drugie z samego wykonania prac. Gmina zastrzegła sobie także prawo do odstąpienia od umowy po realizacji jej pierwszego etapu. Jak się później okazało mimo, że władze gminy projektu jeszcze nie zaakceptowały, na plac budowy wjechał już sam wykonawca robót.

- 10 grudnia podpisaliśmy z wykonawcą (był to jedyny oferent) umowę, która już od początku wskazywała dwa możliwe etapy jej realizacji. Pierwszym z nich było wykonanie projektu nasadzeń, drugim miało być (po zatwierdzeniu projektu) samo nasadzenie. Była w umowie także uwaga, że gmina może odstąpić od drugiego zadania i zakończyć je na pierwszym etapie – i tak stało się w tym przypadku - mówi zastępca wójta gminy Pruszcz Gdański, Daniel Kulkowski.

Nietypowe okoliczności prac ogrodniczych zdziwiły samych włodarzy gminy, którzy podkreślają przy tym, że nie zawsze grudniowe warunki przeszkadzają na tego typu inwestycje.

- Wykonawca wszedł w teren bez akceptacji projektu i bez zgody gminy. Zdziwiliśmy się, kiedy okazało się, że rozpoczęły się prace w takiej pogodzie. Podejmując je bez naszej zgody, wykonawca być może liczył na to, że my od tej umowy nie odstąpimy. Stało się inaczej. Gmina zapłaci teraz jedynie za pierwszy etap tego zadania. Ciężko jest przy naszym klimacie przewidzieć, czy 10 grudnia będzie ujemna temperatura, czy też nie. Czasem jest tak, że w grudniu mamy dodatnią temperaturę. Wówczas, gdyby wykonawca nasadził rośliny, zapewne nie byłoby z tym żadnych problemów - dodaje zastępca wójta.

Nielogiczne prawo

Dlaczego nie można było podpisać umowy z wykonawcą w tym roku, z terminem realizacji samego zadania w roku następnym? Nie pozwalają na tego typu zabiegi biurokratyczne przepisy prawa. Zgodnie z ustawą o funduszu sołeckim (art. 3 ust. 6), środki funduszu niewykorzystane w roku budżetowym wygasają z upływem roku. Choć gmina częściowo zaoszczędziła na całej sytuacji dzięki odstąpieniu od umowy, to reszta pieniędzy z funduszu dla mieszkańców przepadnie...

- Pozostałe pieniądze z funduszu sołeckiego na ten rok nie zostaną wydane. Każde zadanie wykonywane w jego ramach musimy do końca roku zrealizować i opłacić. Niewykorzystane pieniądze z funduszu sołeckiego nie mogą zostać przeniesione na kolejny rok - podsumowuje Daniel Kulkowski.

Mimo to, jak wskazują radni zdarza się, że pieniądze z funduszu sołeckiego mogą przechodzić na następny rok, jako wydatki niewygasające:

- W roku 2020 z funduszu sołeckiego nie wydano w sumie ponad 200 tys. zł - mówi radny gminy Karol Kardasiński. - Część wydatków związanych z integracją można zrozumieć, bo ze względu na covid-19 sołectwa z nich zrezygnowały. Jednak tendencja jest niestety taka, że sporo inwestycji sołeckich nie jest wykonywana w danym roku. Przykładem jest np. doposażenie świetlicy w Łęgowie, które mimo obietnic nie zostało wykonane ani w 2020, ani w 2021 r. Ponad 66 tys. zł przeszło na rok 2021 jako wydatki niewygasające. To pokazuje, że pieniądze można przerzucić na kolejny rok. Wystarczy tylko dobra wola - dodaje.

Fundusze przepadły

I chyba fakt utraty funduszy jest dla mieszkańców miejscowości najbardziej bolesny. Mowa tu bowiem o tysiącach złotych, które można było ostatecznie przeznaczyć na inny cel.

- Na dzień dzisiejszy efekt jest taki, że fundusze w dużej części przepadły. Ktoś bez konsultacji z sołtysem, radą sołecką czy radnymi wykonał projekt nasadzeń, za który trzeba będzie zapłacić - podaje Monika Rynkowska. - Nie wiemy nawet jaka jest propozycja zagospodarowania naszego skwerka i czy choć trochę jest spójna z nasza wizją. Zabrakło komunikacji. Mieliśmy na to wszystko pomysł, wiedzieliśmy czego oczekujemy. Chcieliśmy jedynie, aby projektant przelał nasze wytyczne na papier. Projekt miał stanowić plan na kolejne lata. Co roku chcieliśmy przeznaczać jakąś pulę pieniędzy na ten teren. Co zrobimy jeśli narzucona wizja zagospodarowania terenu będzie całkowicie inna?

Kto posprząta?

Ostatnim problemem mieszkańców zdaje się być fakt tego, co po "próbie prac" pozostało. Teren przeznaczony pod inwestycję wypełnił się bowiem błotem.

- Oprócz projektu zostajemy jeszcze z bałaganem na działce i zaoranymi dotychczasowymi nasadzeniami, wśród nich był m.in. róże. Zastanawiam się kiedy i kto to wszystko posprząta? - pyta radna, Monika Rynkowska.

Jak zapewniają władze gminy, nieodpowiedzialne podejście do umowy powinno skutkować tym, że całe przedsięwzięcie posprząta wykonawca. Na tę chwilę jednak teren nadal pozostaje rozkopany.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto