O walkach o wyzwolenie Pruszcza, które toczyły się 75 lat temu - 23 i 24 marca 1945 r. opowiadają Bartosz Gondek oraz Marek Kozłow.
- W szeroko zakorzenionej świadomości historycznej Polaków, związanej z przechodzeniem frontu ze wschodu na zachód, panuje obraz chronologicznego przejścia linii frontu, ciągnącej się od północy na południe kraju - mówi Bartosz Gondek. - Jednakże region Gdańska oraz Wielkich Żuław łamał ten porządek. Pruszcz, wraz z Gdańskiem i Żuławami pozostawał w rękach niemieckich na długo jeszcze po wyzwoleniu miejscowości, leżących daleko na zachód.
- W strategii, zarówno obronnej, jak i wyzwoleńczej Pruszcz wchodził w sferę działań wielkiego Gdańska, nazywaną później powszechnie „Kotłem Gdańskim”. Gdańsk stanowił bowiem ważny ośrodek strategiczny, ale też przede wszystkim symboliczny i wiadomo było, że broniony będzie niezwykle zacięcie.
Region Gdański stanowił wschodni obszar szerzej pojętej Operacji Pomorskiej.
- Po zajęciu, na przełomie lutego i początku marca środkowego Pomorza, odcinając w ten sposób pozostające w okolicach Gdańska i na Żuławach wojska 2 Frontu generała Weissa od zaplecza, oddziały 1 i 2 Frontu Białoruskiego rozpoczęły 6 marca atak - dodaje historyk.
- Zajmując sukcesywnie miejscowość za miejscowością, między innymi w dniach od 8 do 10 marca Gołębiewo Wielkie, Trąbki Wielkie, Ełganowo i Przywidz, a od południa 12 marca Tczew, linia walk zbliżała się w okolice zachodnich i południowych granic dzisiejszej Gminy Pruszcz Gdański - opowiada Marek Kozłow.
- Zajmowanie kolejnych miejscowości utrudniały działania niemieckie na obszarze Żuław, które po wysadzeniu wałów 13 marca zostały zalane. Walki o Pruszcz i sąsiednie wioski rozpoczęły się na dobre dopiero 23 marca, po tym jak, w wyniku relokacji oddziałów niemieckich w okolice Sopotu opór ich na naszych terenach znacznie osłabł.
W walki o Pruszcz zaangażowane były głównie oddziały 46 dywizji piechoty majora Barszczewa, wraz z 314 pułkiem piechoty podpułkownika Mielnikowa. Oddziały niemieckie, wycofując się w kierunku północno-zachodnim przez Rotmankę, próbowały tam stawiać jeszcze niejaki opór.
- Z opowieści nielicznych świadków Pruszcz w dniu zajęcia go przez armię radziecką jawił się jako obraz chaosu, zniszczeń i częściowo opustoszały w wyniku zarządzonej wcześniej ewakuacji - dodaje Marek Kozłow. - W wielu miejscach napotykano na zwłoki żołnierzy, ale także ofiary samosądów, wieszanych na miejscowych drzewach. Najtragiczniejszą scenerię stanowiło jednak wyzwolone lotnisko. W barakach podobozu Stutthof, do końca walk przeżyło jeszcze kilkuset, skrajnie wyczerpanych więźniów tego podobozu.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?