11 tysięcy kilometrów na nogach
Ma już za sobą pieszą wycieczkę z warszawskiego Ursynowa do Lizbony. W sumie pokonał cztery tysiące kilometrów. Po powrocie do Warszawy odpoczywał zaledwie miesiąc i ruszył w kolejną podróż. - Zacząłem na przylądku Marroqui w południowej Hiszpanii. Kończę w północnej Norwegii na przylądku Nordkapp. Do pokonania jest ponad 7 000 kilometrów. Przy założeniu, że dziennie będę pokonywać 25 kilometrów, do celu powinniśmy dotrzeć za 280 dni - mów Darek. I dodaje, że przejście tej drogi jest dla niego nie lada wyzwaniem.
Ogromnego "kopa" dodają mu ludzie, których spotyka po drodze oraz pomoc, jaką oferują. W tym wszystkim Darek ma wyjątkowy cel - pomoc tym, którzy marzą o podobnej wyprawie, ale ze względów zdrowotnych nie mogą tego zrobić. - Mój "spacer" to coś więcej niż zwykła wyprawa, bo wiąże się z pomaganiem ursynowskiemu Hospicjum Onkologicznemu, dla którego chce zebrać 102 tys. zł. To tak naprawdę jest największym motywatorem. Każda wpłata, to jak para dodatkowych nóg. W pewnym momencie nie chce się przestawać iść - mówi nam Darek.
Codzienne relacje z pieszej wycieczki Darka i Pindola możesz śledzić na Facebooku
Cel: 102 000 złotych
Wraz z nową trasą Darek wyznaczył sobie kolejny cel. Teraz chce uzbierać 102 tys. zł, które przekaże Fundacji Hospicjum Onkologiczne na Ursynowie. - Wędrówka zakończy się przed obchodami 102. rocznicy odzyskania Niepodległości przez Polskę. Czyż nie byłoby cudowne uczczenie tego dnia pomagając tak szczególnemu miejscu? 102 000 złotych - pisze Darek. Każdy może wrzucić coś do jego skarbonki:
Warto zaznaczyć, że zebrana kwota w całości zostanie przekazana hospicjum. Pieniądze zgromadzone na żadnym etapie nie przechodzą przez jego ręce. Są przekazane bezpośrednio pomiędzy SiePomaga, a hospicjum. - Ja widzę wyłącznie licznik wpłat, cieszę oczy i raduję serce z Waszej aktywności - mówi Darek, który podróż realizuję z budżetu własnego i pomocy znajomych. Jednak każdy, kto chciałby zafundować Darkowi nocleg lub obiad, może to zrobić na platformie Patronite TUTAJ.
2 nogi i 4 łapy
Darek nie idzie sam, bo towarzyszy mu kundelek Pindol, którego sześć lat temu adoptował z warszawskiego Schroniska Na Paluchu. Jak sam mówi, nie do końca był pewny, czy pies da radę. Pierwsze kilometry były testem sprawdzającym Pindola. Pies jednak zdał go pozytywnie i szedł z Darkiem dalej, aż do mety. W sumie pokonali 4000 km. Teraz czeka na nich prawie dwa razy więcej, bo co najmniej 7000 km.
- Ludzie z zaskoczeniem przyjmują wiadomość, że idziemy pieszo taki dystans - mów Darek.
Jak pies znosi takie wędrówki?- Nie czuje zmęczenia, gdy podczas drogi godzinami frywolnie biega po okolicznych polach. Gdy zapada zmierzch lub nawet gdy zrobimy przerwę w drodze natychmiast zapada w tryb "odpoczywam - nie budźcie mnie". Dzięki temu jest wybiegany, ale także sam kontroluje swoje zmęczenie, a kiedy informuje, że jest zmęczony od razu robimy pauzę_ - mówi nam Darek. I dodaje, że ich duet wywołuje uśmiech na wielu twarzach. - Mam wrażenie, że dzięki niemu moja droga jest łatwiejsza. Bardzo szybko nawiązuje kontakt z ludźmi i nie chciałbym być subiektywny, ale ma w sobie coś co sprawia, że chce się go pogłaskać i przywitać się z nim_ - dodaje Darek.
ZOBACZ zdjęcia Darka z pierwszej wycieczki
Jedna para butów i namiot
Co w tym wszystkim jest najtrudniejsze? Jak mówi Darek, jego wyprawa to nie wakacje all-inclusive. Jest przygotowany na trudne chwile, ale dzięki tej gotowości z każdym krokiem staje się coraz silniejszy. Jego pierwsza wyprawa do Santiago de Compostela to 4000 km i jedna para zdartych butów. - Całą drogę przeszedłem w jednej parze butów, nie licząc 2 tygodni na przemian z sandałami. Buty sprawdziły się na tyle, że i tym razem mam ten sam model. Po drodze "nauczyłem" się jak się chodzi. Przez to otarcia, skaleczenia są mi obce. Co jak co, ale stopy mam przygotowane i odpowiednio wyposażone - mówi Darek. Jedyne, na co narzeka, to zimne noce, które nie sprzyjają spokojnemu snu i to jak do tej pory najbardziej mu doskwiera. Głównie nocują w namiocie.
- Trudno było także "zamknąć" życie w stolicy na prawie rok. 7000 kilometrów to ponad 280 dni poza domem. Na szczęście mam znajomych i przyjaciół, którzy dbają o moje sprawy na miejscu. To dodaje mi spokoju - mówi Darek.
Ogromne wsparcie ludzi z całego świata
Darek ma ogromne wsparcie u ludzi - zarówno tych napotkanych na drodze, jak i internautów. Widać to m.in. w komentarzach pod każdym facebookowym postem, jaki publikuje. - To wielki człowiek. To, co on robi, zasługuje na wielki szacunek, bo zbiera pieniądze dla hospicjum. Panowie powodzenia. Wirtualnie jestem z Wami! Jesteś niemożliwy! Widzę, że i Niemcy na trasie. W takim razie, jeśli będziesz potrzebował ciepłego obiadku dla siebie czy Pindolka, zapraszam do Erfurtu - to tylko niektóre z ciepłych słów, które płyną do Darka od ludzi z całej Polski, ale także z różnych części Europy.
- Otrzymuję wsparcie od ludzi, których spotykam po drodze. Satysfakcji dostarcza mi każdy nawet najmniejszy gest. Idąc nie mam nic, więc jeżeli ktoś podzieli się owocem, jedzeniem, kawą - jestem w siódmym niebie - mówi Dariusz.
Coraz więcej fanów
Z dnia na dzień powiększa się grono fanów warszawskiego pielgrzyma z Ursynowa, którzy są dla niego dodatkowym motywatorem. Darek ma za sobą mnóstwo spotkań, wywiadów i występów w telewizji. - To bardzo miłe doświadczenie. Nie nazwałbym tego popularnością, a jedynie promocją mojej wędrówki oraz miejsca, jakim jest hospicjum - mówi Darek. - Ludzie wspierają mnie w mediach społecznościowych, a spotkanie niektórych osób na żywo podczas wystąpienia w ratuszu było bardzo budujące - dodaje.
- Idąc pieszo, każdy kilometr czuję w nogach. Wyostrza się także zmysł postrzegania świata. Poznaję ludzi łatwiej. Jestem otwarty na ten kontakt, bo go potrzebuję. Moje każde 30 kilometrów to jak poznanie nowego świata - nowych historii i opowiadań - mówi Darek.
Dariusz ma także pełne wsparcie u burmistrza i urzędników dzielnicy Ursynów, którzy po zakończonej pielgrzymce do Santiago de Compostela, zorganizowali specjalne spotkanie Darka z mieszkańcami Ursynowa. - W dniu 4 grudnia 2019 r. w Urzędzie Dzielnicy Ursynów odbyło się spotkanie otwarte z mieszkańcami, podczas którego Darek Strojewski opowiedział o swojej poprzedniej wyprawie oraz zaprezentował zdjęcia - przypomina Jakub Fiałek z ursynowskiego ratusza, który zapewnia, że dzielnica będzie nadal wspierała swojego obywatela.
- Nigdy niczego nie oczekuję, a jedyna rzecz o którą proszę, to wyłącznie kawałek zieleni na namiot - mówi Darek.
Fanem jest także zastępca burmistrza dzielnicy: - Darek jest pozytywnie zakręconym człowiekiem, który nie boi się podejmować niestandardowych wyzwań. Warto wspierać takich ludzi i to, co robią. Tym bardziej, że sam Darek uczy nas, jak wspierać innych. Psa, z którym maszeruje przez Europę, adoptował ze schroniska na Paluchu. A przy okazji marszu kwestuje na rzecz Hospicjum Onkologiczne Św. Krzysztofa i jego podopiecznych. Oby więcej takich osób na Ursynowie- mówi Bartosz Dominiak.
Zobaczcie też:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?