Żarty dotyczyły głównie zwyczajów panujących w rodzinach, ale nie obyło się bez krytyki rządzących. Oprócz Ewy Błachnio na scenie pojawili się jej przyjaciele: Michał Pałucki i Damian Usewicz.
- Pruszcz Gdański jest moim ulubionym miastem - powiedziała artystka na początku występu. - Jest taki, jak ja. Coraz piękniejszy z każdym rokiem.
- Lubię Ewę Błachnio i jej poczucie humoru, więc staram się bywać na jej występach, wszystkich w okolicy – przyznała Grażyna Szewczyk z Pruszcza Gdańskiego. Pamiętam ją dobrze z Kabaretu Limo oraz z Internetu. Najlepsze jej monologi są dowodem wrażliwości i wnikliwej obserwacji życia. Dlatego budzą wesołość widowni. Mnie najbardziej podobał się jej komentarz do rzeźby, która stoi przy stacji paliw, między Pruszczem Gdańskim a Wojanowem. Niezwykle trafne były jej opowieści o kłopotach polskiej, typowej pary: Grażyny i Janusza. Ręce same składały się do braw.
O Pruszczu Gdańskim i występach scenicznych z Ewą Błachnio rozmawia Wawrzyniec Rozenberg.
- Czy często odwiedza pani Pruszcz Gdański?
- Tu się wychowałam i odwiedzam mamę kilka razy w miesiącu. Właśnie przeprowadziłam się z Krakowa do Warszawy, ale gram w teatrach w Krakowie i Katowicach i nie są to role komediowe. Coraz częściej występuję z moją grupą stend ap w różnych miastach Polski. W Pruszczu Gdańskim jest to mój drugi występ z obecnym zespołem. Lubię miasto mojego dzieciństwa. Pamiętam jak tu było ćwierć wieku temu i jak w tym czasie wypiękniało.
- Jakie monologi lubi pani prezentować na scenie?
- Opowiadam o tym, co uda mi się zaobserwować w życiu, co mnie intryguje. Najczęściej dotyczy to spraw społecznych. Krytyka rządzących pojawia się jakby od niechcenia. Nie przesadzamy z tym, żeby nie zanudzać publiczności.
- Co jest najtrudniejsze w tworzeniu monologów?
- Im są one bliższe życia, spraw codziennych, tym bardziej bawią publiczność. W tych śmiesznych i niedorzecznych scenach widzowie rozpoznają samych siebie i to jest najlepsze. Podczas występu nawiązujemy kontakt z widownią, co nie zawsze jest łatwe. Najgorsza jest niepewność, jak przez widzów zostanie przyjęty przygotowywany, nowy program. Ważne jest też utrzymanie wysokiego poziomu artystycznego. Jeśli wybuchają salwy śmiechu i widownia bije brawo, to mamy powód do satysfakcji. Nasze występy nie są raczej przeznaczone dla dzieci. Używamy słów niecenzuralnych, żeby przekaz był bardziej wiarygodny, bliższy widzom, którzy przecież chętnie przeklinają w życiu codziennym. Dzieci też słyszą jak mówią dorośli, ale przed występem zapowiadamy, że czasem ze sceny padnie brzydki wyraz.
- Jakie ma pani plany na przyszłość?
- Występowałam przez lata w kabarecie, w różnych teatrach dramatycznych, obecnie również stand up. Nie grałam w filmach i to jest moje wyzwanie. Postanowiłam zgłaszać się do castingów i nie ukrywam, że liczę na role. Niemniej programy komediowe będą mi zawsze bliskie. Lubię rozbawiać publiczność. W tym zawodzie pandemia i co za tym idzie ograniczenia występów mogą pokrzyżować wszystkie plany artystyczne.
- Dziękuję za rozmowę.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?