Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szukając Iwony - trzeba sprawdzić każdy trop

Tomasz Słomczyński
W tym miejscu, według pana Tadeusza, miały być ukryte zwłoki Iwony Wieczorek
W tym miejscu, według pana Tadeusza, miały być ukryte zwłoki Iwony Wieczorek Tomasz Słomczyński
Postanowiliśmy nie ignorować tego sygnału - zgodnie z zasadą, że każda informacja w sprawie zaginionej Iwony Wieczorek jest cenna.

Zaczęło się od telefonu do redakcji. - Mogę pomóc w znalezieniu ciała Iwony Wieczorek.
- Ciała?
- Tak, według mnie, dziewczyna nie żyje.

Informacje od radiestety się nie potwierdziły. Zanim się o tym przekonaliśmy, podjęliśmy decyzję: sprawdzamy. Trwało to kilka dni, kiedy nie mogliśmy o tym napisać - nie chcąc publikować niesprawdzonych informacji, bezpodstawnie pozbawiać złudzeń... Dziś możemy już opowiedzieć o tym głośno.

Pan Tadeusz ma prawie 80 lat. Z wykształcenia jest muzykiem. W 1983 roku zaczął się zajmować radiestezją.

- Tam, gdzie spałem w domu, często mnie bolała głowa przy wstawaniu. Obok była rura CO, myślałem, że to ona powoduje dolegliwości. Okazało się , że to nie rura. Zaczęliśmy podejrzewać, że to czad. Pożyczyłem aparat górniczy, sprawdziłem, czadu nie było. Wtedy wyszło, że to musi być coś innego, zacząłem czytać na temat radiestezji.

Jak mówi - nie robi tego zawodowo. Pomaga znajomym w odnajdywaniu ukradzionych samochodów, zaginionych zwierząt. Człowieka jeszcze nie szukał.

Pan Teodor zadzwonił do nas w poniedziałek,19 lipca. Pierwsza informacja była taka, że ciało leży w Łazienkach Północnych, w ubikacji.

Było deszczowo i pochmurnie. Turyści przemykali chyłkiem, kryjąc się przed deszczem i chłodem.
- Czy mogę zapytać, skąd pan ma takie informacje? - zapytał policjant dyżurujący pod nr. telefon 997.

- Na razie wolałbym nie podawać szczegółów. Jestem dziennikarzem, zadzwonił do redakcji czytelnik, powiedział, że jego zdaniem, ciało dziewczyny tu się znajduje. Przyjedziecie sprawdzić?
- Już wysyłam patrol.

Było ich dwóch, byli umundurowani. Jeden, ten który wchodził do zrujnowanych Łazienek jako pierwszy, wyciągnął z kabury pistolet, w drugiej ręce trzymał latarkę.
- Wchodzimy - powiedział do kolegi. Stałem z tyłu z aparatem fotograficznym.
Nic nie znaleźliśmy. Pan Tadeusz się mylił. Postanowiłem do niego zadzwonić z tą informacją. - Wie pan, to jest tak, że nie mam dobrej mapy. Posługuję się starym, nieaktualnym planem Sopotu, bez skali.

Czy uwierzyć panu Tadeuszowi? Czy to będzie strata czasu? Czy dzwoniąc do redakcji, liczy na sławę, rozgłos?

Mimo tych wątpliwości umówiłem się z nim następnego dnia w pobliżu Łazienek Północnych. Zobowiązałem się, że będę miał plan Sopotu, najdokładniejszy, jak tylko się da.
- Oczywiście, że jesteśmy tym zainteresowani - powiedziała rzeczniczka sopockiej policji. - Skontaktuje się z panem nasz funkcjonariusz z kryminalnych.

Rzeczywiście, Andrzej zadzwonił we wtorek.
- Będę oczywiście w cywilu. Niech ten radiesteta nie wie, że jestem policjantem.

Pan Tadeusz wygląda na skromnego starszego pana. Usiedliśmy na ławce. Ja wyciągnąłem dokładną mapę Sopotu, którą wcześniej otrzymałem z Urzędu Miasta. On wyjął drewnianą kulę, na której kolorową farbą narysowane były kropki, linie i cyfry.

- Chcę na początku powiedzieć, że nie robię tego ani dla pieniędzy, ani dla rozgłosu. Nawet jeżeli uda mi się pomóc, chcę do końca pozostać anonimowy.
- To dlaczego pan to robi?
- Przeczytałem w waszej gazecie kolejny komunikat na ten temat. Pomyślałem, że może się do czegoś przydam.
- Co pan trzyma w ręku? - spytałem.
- To jest wahadło uniwersalne. Dzięki niemu można wykryć 36 różnych promieniowań.

Promieniowanie na człowieka oddziaływuje poprzez system nerwowy. System nerwowy to odbiera i stosownie do otrzymanych sygnałów uruchamia mięśnie obręczy barkowej, wtedy zaczynają się odpowiednie ruchy ręki... - Pan Tadeusz wodzi długopisem po mapie, w drugiej ręce trzyma wahadło, które raz po raz zaczyna się kręcić lub ustaje. W końcu wskazuje na mapie miejsce na plaży, obok Łazienek. - To tutaj. Ale powinienem to robić w spokoju, w domu, gdzie nie ma innych promieniowań. Do jutra mogę wam na tej mapie zaznaczyć to miejsce z dokładnością co do metra.

Siedzimy kilkadziesiąt metrów od miejsca, które wskazał pan Tadeusz.
- Co o tym sądzisz? Idziemy tam? - pytam Andrzeja, kiedy już jesteśmy sami.
- Raczej nie. - Widać, że Andrzej sceptycznie do tego podchodzi. - Wydaje mi się, że pan Tadeusz nie ma dostatecznego doświadczenia. Ale niech popracuje jeszcze nad tym, przynieś mi jutro to, co wskaże.

Wtedy Andrzej wiedział już, że Iwona o godz. 4.12 była w Jelitkowie, nie mógł jednak tego zdradzić. Konferencja prasowa dla dziennikarzy miała się odbyć dopiero za kilka godzin. Wtedy wyszło na jaw, że policja ma zapis z monitoringu, z którego wynika, że Iwona poszła w przeciwną stronę niż do Łazienek Północnych.
- Mogę tylko powiedzieć, że nasze ustalenia nie zgadzają się ze wskazaniami pana Tadeusza.

W środę rano spotkałem się z panem Tadeuszem w domu handlowym. Usiedliśmy przy herbacie. Chciałem się więcej dowiedzieć o radiestezji.

- Radiestezja to jest wykrywanie promieni promieniowania elektromagnetycznego. Są dwa źródła tego promieniowania, jedno to jest wnętrze Ziemi i zachodzące tam reakcje termojądrowe, drugim źródłem jest promieniowanie z kosmosu. Człowiek obdarzony wrażliwością radiestezyjną może to wyczuwać. Ale człowiek może być odbiornikiem fal, a może być również ich nadajnikiem. Każda osoba, obojętnie czy żywa, czy martwa, składa się z komórek, molekuł, atomów. Te cząsteczki promieniują za życia i po śmierci. Taki człowiek, obojętnie czy żywy, czy martwy, jest swego rodzaju nadajnikiem. Drugi człowiek, który się na to nastawi, który ma odpowiednią wrażliwość - radiesteta, może takie promieniowanie odebrać. To zależy od jego wprawy, przyzwyczajeń.
Pan Tadeusz przekazał kserówkę mapy. Zaznaczony był na niej punkt. Od niego wiodły linie - dla orientacji, z podaną odległością w metrach od ściany Łazienek Północnych. - Nie wiem, czy mam rację... Dla pewności trzeba by sprawdzić ze wskazaniami innego, bardziej doświadczonego radiestety...

Andrzej zorganizował psy i ratowników z Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w czwartek rano.

Na miejscu już były ekipy z Polsatu i TVN.
- Sprawdzamy wszystkie wersje, hipotezy. Dopiero jak sprawdzimy, będziemy mogli z całą pewnością powiedzieć, że był to fałszywy trop - mówił przed kamerami Wojciech Klocek, naczelnik POPR.

Wkrótce potem na plażę ruszył pies tropiący, z jednym z ratowników. Z pozoru wyglądał, jakby biegał bez celu, zwyczajny spacer z psem...

Jednak zauważyć można było, że biega zygzakiem - tak jak mu wskazuje ratownik. Czasem z nosem przy ziemi, częściej w górze.
- Łapie górny trop... - komentowali ratownicy. - Na razie nic nie ma. Gdyby coś miał, zniżyłby głowę...

Trwało to dobre pół godziny. Pies przebadał cały teren. Potem jeszcze ratownicy z Andrzejem wzięli do ręki miarkę, odmierzyli punkt, zgodnie ze wskazaniami pana Teodora. Przekopali teren w promieniu kilku metrów.

Nie odnaleźliśmy Iwony. To dobra informacja. Nadzieja umiera ostatnia.

Imię policjanta zostało zmienione

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto