Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opowieści historyka. Rozrywkowe lata 60. w Pruszczu Gdańskim - w Rotundzie dancingi, w MDK-u - potańcówki [ZDJĘCIA]

Danuta Strzelecka, Marek Kozłow
Marek Kozłow, historyk, prezes Stowarzyszenia „Wczoraj, Dziś i Jutro” przeprowadził swoiste śledztwo dotyczące życia rozrywkowego Pruszcza w latach 60. Czego się dowiedział?

- W rozmowach z mieszkańcami Pruszcza, pamiętającymi jeszcze lata 40-te i 50-te rysuje się dość szary obraz rozrywkowego życia Pruszcza - zaczyna opowieść Marek Kozłow. - Ludzie zajęci głównie budową swojej egzystencji w ich nowym miejscu życia, a także wiązani ideologicznym pasem czasów stalinowskich, nie mieli czasu i często potrzeby na zorganizowane formy rozrywki. Całe życie towarzyskie skupiało się na domowych imprezach. Sam Pruszcz nie miał w tym czasie też nic atrakcyjnego do zaoferowania.

Za gastronomię odpowiedzialne były restauracje „Centralna”, mieszcząca się w nieistniejącym już budynku na rogu Grunwaldzkiej i Chopina oraz „Zacisze” „za torami”. Nie cieszyły się one dobrą sławą, a konsumpcja ograniczała się głównie do alkoholu. Szczególnie w „Centralnej” grono stałych bywalców, zaliczających tam po pracy swoje nadgodziny, tworzyło swoisty klimat tej instytucji. Starsi taksówkarze, stojący na pobliskim postoju odmawiali często odwożenia ich do domów. Dla młodzieży pozostawało więc jedynie kino „Krakus”, którego repertuar nie zachęcał wówczas do zbyt częstych odwiedzin.

Wszystko zaczęło się powoli zmieniać z początkiem lat 60-tych. Z jednej strony bliskość Gdańska, który po kilku latach odwilży stał się głównym punktem młodzieżowego życia kulturalnego w Polsce, musiała wpływać na uczącą się w tamtejszych szkołach średnich pruszczańską młodzież, z drugiej strony w dorosłość wchodziło właśnie pierwsze pokolenie mieszkańców, dla których Pruszcz był miastem, w którym się wychowali i się z nim utożsamiali.

Zobacz Historycy walczą o najstarszą stację paliw w Pruszczu Gdańskim

Młodzieżowy Dom Kultury przy Chopina
Rosnące zapotrzebowanie na imprezy rozrywkowe spowodowało, że w Młodzieżowym Domu Kultury, przy ulicy Chopina coraz częściej organizowano potańcówki.

- Grali do nich muzykujący studenci uczelni gdańskich, skupieni wokół kultowych już wówczas gdańskich klubów studenckich „Rudy Kot” i „Medyk” - wyjaśnia historyk.

- Jeden z muzycznych pionierów tamtych koncertów, Mirosław Kozłow wspomina, że „wyprawy” do Pruszcza bardzo się im opłacały. Stawki były bowiem wyższe, a kierownictwo MDK-u nie ingerowało w muzyczny repertuar. Jedynym warunkiem był poziom, „... bo klientela u nas żywo reagująca jest”. Muzycy zaś grając w „Rudym Kocie” i „Medyku” musieli dzielić się koncertami z wieloma aktywnymi w tych latach w Gdańsku zespołami. Pobliski Pruszcz stał się z czasem „ich terenem”. Do tych pierwszych muzyków, oprócz wspomnianego gitarzysty Mirosława Kozłow zaliczali się, późniejszy mieszkaniec Pruszcza, saksofonista Marek Stawski, perkusista Zenon Zaręba, a na pianinie przygrywał często Zdzisław Kochanek.

ZobaczZdjęcia z insenizacji historycznej - odtworzenie przejścia granicznego w Koźlinach

Przez następne kilka lat Dom Kultury był jedynym miejscem w mieście, przyciągającym tutejszą młodzież. Jego główną wadą był jednak brak gastronomii, a w wymienionych już „Centralnej” i „Zaciszu” młodzi czuli się nieswojo.

50 lat „Rotundy”!
Brak lokalu gastronomicznego na przyzwoitym poziomie zaczęli z czasem odczuwać także odpowiedzialni za życie codzienne włodarze Pruszcza. Mniej więcej w połowie lat 60-tych postanowiono zbudować nową restaurację, która miałaby spełniać rosnące wymogi mieszkańców. I tak, przy ulicy Wojska Polskiego rozpoczęto budowę obiektu o niebanalnej, jak na tej wielkości miasto architekturze. Na dwóch kondygnacjach urządzono; na dole, w większym okręgu salę restauracyjną, a w mniejszym okręgu na górze, kawiarnię z okalającym salę tarasem, no i z szafą grającą, będącą wówczas niemałą atrakcją. Budynek wieńczyły modne wówczas, dziś już niestety prawie zapomniane neony.

- Rotunda pozostaje w zasadzie do dziś jednym z, jeśli w ogóle nie najciekawszym architektonicznie obiektem Pruszcza - mówi Marek Kozłow. - Restauracja zarządzana miała być, jak większość tego rodzaju przybytków tamtych czasów, przez PSS Społem. Ówczesny kierownik spółdzielni Zdzisław Kruszyński miał co do nowej restauracji ambitniejsze plany niż tylko zapewnienie odpowiedniej gastronomii. Postanowił zawalczyć o to, by odbywały się tu również dancingi, będące uzupełnieniem oferty MDK-u, tyle że dla dojrzalszej publiczności. Pewien problem stanowiło zapewnienie stałego zespołu muzycznego, który gwarantowałby, że dancingi odbywać się będą co najmniej raz z tygodniu. Gdańscy muzycy nie bardzo byli skorzy takie zapewnienie dać.

Kierownik PSS zaczął więc szukać na własną rękę, licząc na to, że znajdzie takich muzyków bliżej. No i Bingo. Jego dalszy znajomy, Felicjan Sokołowski, sam grywający jako perkusista, pracował razem w PSTBR ze znanym już z wcześniejszych występów w MDK-u, Mirosławem Kozłow, który to, już od jakiegoś czasu, mieszkał w Pruszczu. Kozłow szybko skompletował muzyków, głównie tych, którzy grali wcześniej w MDK i, co ważne, znali pruszczański klimat. Nie obyło się jednak bez trudności; restauracja nie dysponowała bowiem żadnym sprzętem, a niezbędne miało być pianino. Na pomoc MDK-u, po odejściu muzyków do „Rotundy”, nie bardzo można było liczyć. Pomoc przyszła ze strony mieszkańców; pianino użyczyła ówczesna kierowniczka kina „Krakus”, u której stało ono bezużyteczne.

Zobacz: Nauczyciele na Żuławach Gdańskich pierwsze lata po wojnie

1 maja 1968 r. miało miejsce otwarcie „Rotundy”, oczywiście z dancingiem. W pierwszym zespole „Rotundy”, który przez następne dwa sezony grał na dancingach, byli: Felicjan Sokołowski (perkusja), Mirosław Kozłow (gitara, kontrabas), Marek Stawski (saksofon, klarnet) i Zdzisław Kochanek (pianino). Dancingi odbywały się raz w tygodniu, często grano także w niedziele.

- Bardzo ważną funkcję pełniła kierowniczka bufetu, pani Barbara Nowacka - opowiada Marek Kozłow. - Dbała ona przede wszystkim o to, by do „Rotundy” nie przedostał się niesławny klimat „Centralnej”. Nie raz co bardziej „spragnieni” klienci wypraszani byli z sali, którzy, nie chcąc jeszcze do domu, spożywali nad intymnie osłoniętym krzakami brzegiem kanału Raduni. A to ku uciesze obeznanej w rytmie męskich rozrywek chłopców, którzy, w ramach swoistych, nieświadomych działań proekologicznych, odnosili puste butelki do skupu.

Na wiele lat utworzył się w mieście zdrowy podział; MDK jako miejsce potańcówek, później już dyskotek oraz koncertów muzycznych i „Rotunda”, jako elegancka restauracja z weekendowymi dancingami. Można nawet stwierdzić, że dla wielu par Pruszcza i okolic potańcówki w MDK-u były inicjacją ich związku, a dancingi w „Rotundzie”... kontynuacją.

- Niestety, od ponad 20 lat „Rotunda” nie jest już restauracją, lecz lokalem różnych działań gospodarczych. Pozostała po niej tylko... ciekawa jeszcze dziś architektura - dodaje historyk.

Podsumowanie wydarzeń kulturalnych 2017:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto