Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koszykarskie derby Trójmiasta: Asseco Prokom Gdynia wygrało z Treflem Sopot 72:62

Rafał Rusiecki
Pokażemy kawał dobrej koszykówki - zapowiadał przed niedzielnym szlagierem Polskiej Ligi Koszykówki Karlis Muiznieks. Trener Trefla słowa dotrzymał, a sopocianie przez ponad 35 minut grali z Asseco Prokomoem Gdynia, jak równy z równym.

- To dziwne uczucie wrócić do Sopotu na mecz - mówił przed pojedynkiem Przemysław Zamojski, koszykarz Asseco Prokomu. - Rywala nie lekceważymy. Musimy do niego podejść z dużym zaangażowaniem.

Słowa rzucającego obrońcy z Gdyni miały się jednak nijak do wydarzeń z początku derbowej potyczki. Trefl Sopot zdawał sobie sprawę, że jedynie przebojowymi atakami i solidną obroną uda mu się stawić czoła mistrzom Polski. Plan ten gospodarze zaczęli konsekwentnie realizować od początku spotkania. W 7. minucie meczu Asseco Prokomowi zrobiło się gorąco. Najpierw rzutem za trzy punkty popisał się Iwo Kitzinger, a chwilę później Lawrence Kinnard i było 15:8 dla sopocian.
Żółto-czarni zaczęli punktować rywali zza miedzy i nie przeszkodziła im w tym nawet przerwa na drugą kwartę. W 13. minucie spotkania po rzucie za dwa punkty Łukasza Ratajczaka podopieczni Muiznieksa prowadzili już różnicą 14-stu punktów, 33:19!

Tak słabego początku mistrzów Polski nie tłumaczy nawet to, że z trybun mecz oglądał Daniel Ewing. Rozgrywający Prokomu nabawił się drobnej kontuzji nogi. Trener Tomas Pacesas nie chcąc ryzykować pogorszenia jego stanu dał mu odpocząć. Tym samym litewski szkoleniowiec miał problemy z rotacją rozgrywających.
W ciężkim momencie meczu nie David Logan, ani nawet nie Qyntel Woods wzięli na siebie odpowiedzialność za zryw drużyny. Zrobił to Ronnie Burrell. Amerykański skrzydłowy zdołał "odczarować" kosze sopockiej Hali Stulecia. Celnymi rzutami zza linii 6,25 metra dał sygnał kolegom, że jeszcze nic nie jest stracone.

- Dostawałem dobre podania od Harringtona i z nich korzystałem - próbował bagatelizować sprawę bohater derbów.

Prokom tak się rozbrykał, że na przerwę schodził z jednopunktową przewagą, 40:39. Z kolei Trefl nie mógł się nadziwić, jak roztrwonił tak znaczący dorobek.
- Nie możemy już sobie pozwolić, aby przeciwnik nam odskoczył - tłumaczył Adam Hrycaniuk, gdyński środkowy. - Musimy z siebie dać wszystko, aby odnieść tutaj zwycięstwo. Czy Trefl nas zaskoczył? Robią to, na co ich stać. Mają przecież dobrych zawodników.

Po przerwie okazało się, że Hrycaniuk wraz z kolegami nie za bardzo wierzyli w słowa, jakie powiedzieli sobie w szatni. Stroną dominującą na parkiecie ponownie byli sopocianie. W 26. minucie Trefl po "trójce" Cliffa Hawkinsa wyszedł na prowadzenie 50:42. Do tego czasu Prokom zdobył w trzeciej kwarcie jedynie dwa punkty (za sprawą celnego rzutu Burrella). No i ponownie Amerykanin musiał pokazać kolegom z ekipy, jak trafiać do kosza. W ciągu minuty zdobył pięć kolejnych "oczek". W jego ślady poszedł Mateusz Kostrzewski, który powtórzył ten wynik.

W ostatniej odsłonie mogło się wydawać, że kibice wypełniający sopocką halę do ostatniego miejsca ponownie zobaczą scenariusz, w którym Trefl ucieknie na początku, a dopiero później grać zacznie Prokom. Tak już się jednak nie stało. Co prawda gospodarze próbowali jeszcze zrywu, ale mistrzowie Polski byli tym razem bardziej czujni.

Utrapieniem Trefla było z pewnością to, że w decydujących minutach derbów Trójmiasta czołowi sopoccy koszykarze musieli uważać na siebie. Już w trzeciej kwarcie cztery przewinienia miał na koncie Saulius Kuzminskas (Litwin zdobył do przerwy aż 11 punktów).

Gospodarzom we znaki dało się również niezwykle szybkie tempo tego spotkania. Trefl przez znaczną część trzech kwart praktycznie biegał po parkiecie. Dysponujący krótszą ławką rezerwowych sopocianie musieli i ponieśli tego konsekwencje. Niewiele (na razie) pomógł też Michał Hlebowicki, który zagrał w kurorcie pierwszy raz po 10-letniej przerwie.

- Historia zatoczyła koło - przyznał Hlebowicki. - Troszeczkę inaczej tutaj wszystko wygląda. Nie spodziewałem się takich derbów Trójmiasta.

Początkowego obrazu meczu mógł nie spodziewać się Prokom, ale zdołał wszystko uporządkować w decydujących sekundach pojedynku. Gdynianie, niczym zawodowy bokser, wypunktowali sopocian w końcówce. Wygrali 72:62. Trzeba tutaj podkreślić, że to już 17. zwycięstwo Asseco Prokomu Gdynia. Mistrzowie Polski już w poniedziałek poznają rywali w losowaniu grup Top 16 Euroligi.

- Nie ma po co się zastanawiać, na kogo trafimy. Tam są sami najlepsi - mówi Ewing.

Trefl Sopot - Asseco Prokom Gdynia 62:72 (23:17,16:23,13:14,10:18)
Trefl: Hawkins 3 (1x3), Kitzinger 11 (1), Kinnard 9 (2), Stefański 5, Kuzminskas 18 oraz Kadziulis 8 (2), Ratajczak 8, Hlebowicki, Malesa.
Asseco Prokom: Harrington 7, Logan 14 (2x3), Woods 11, Burrell 20 (4), Hrycaniuk 6 oraz Varda 9, Kostrzewski 5 (1), Jagla, Seweryn, Zamojski, Łapeta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto