Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bogdan Groth: uwielbiam wierzby i mgły [WYWIAD]

Andrzej Lis-Radomski
Andrzej Lis-Radomski
Rozmowa z Bogdanem Grothem, tapicerem z zawodu, a fotografem z zamiłowania, pierwszym w historii miasta laureatem nagrody burmistrza Pruszcza Gdańskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury w 2016 roku.

Andrzej Lis-Radomski: Po kilkunastu latach fotograficznej przygody otrzymał Pan w tym miesiącu pierwszą w historii miasta nagrodę burmistrza Pruszcza Gdańskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury w 2016 r. Czy dla Pana, nie będącego rodowitym pruszczaninem, jest to pewna forma ostatecznego potwierdzenia, że stał się Pan częścią tego miasta, na stałe już wpisał się w poczet zasłużonych mieszkańców?

Bogdan Groth: To prawda, urodziłem się w Gdańsku, potem mieszkałem m. in. w Gdyni, a moja rodzina ogólnie pochodzi z okolic Kościerzyny. Fakt, że trafiłem do Pruszcza Gdańskiego, to właściwie trochę przypadek. W latach 80. chciałem założyć działalność gospodarczą, a w Gdyni w tamtych czasach było to dość trudne. Z kolei w Pruszczu cała procedura była prostsza. Nie sprowadziłem się, co prawda, do miasta od razu, najpierw tylko dojeżdżałem, ale śmiało można powiedzieć, że z Pruszczem związany jestem już od ponad 30 lat. Pierwotnie myślałem, że zostanę tu na dwa, może trzy lata, a tymczasem wydaje się już dziś, że moje kości spoczną w tutejszej ziemi. Dlatego też nagrodę burmistrza odbieram z jednej strony jako podsumowanie pewnego etapu w mojej działalności fotograficznej, ale z drugiej także jako pewien wyraz uznania dla wkładu, jaki wniosłem w promocję Pruszcza i całego powiatu gdańskiego. Choć nie ukrywam też, że jestem zaskoczony, że spotkało mnie tak wielkie wyróżnienie.

Nigdy nie ukrywał Pan, że niektóre swoje zdjęcia poprawia, np. usuwa z murów miasta graffiti.

Albo przesuwałem źle ustawioną latarnię, to prawda. Zależy mi po prostu, żeby miasto oddać jak najpiękniej. Oczywiście, to już nie są zdjęcia dokumentalne w ścisłym sensie, ale bardziej artystyczne, przyświecał mi też jednak pewien cel, którym się w swoich pracach kieruję. Zależy mi bowiem na tym, aby wśród Polaków utrwalać świadomość tego, że między Gdańskiem i Malborkiem nie ma „ziemi niczyjej”, że w naszym powiecie też jest szereg ciekawych atrakcji turystycznych. Mówię tu nie tylko o Faktorii, ale także m. in. o elektrowniach wodnych, o pięknych brzegach Raduni.

Czy korzysta Pan przy retuszach z profesjonalnego oprogramowania do obróbki zdjęć, np. z Photoshopa?

Posługuję się programem Photoshop Elements, ale służy on bardziej jako narzędzie dla amatorów, bo już np. pracy na warstwach w Photoshopie CC byłbym być może w stanie się nauczyć, ale wymagałoby to poświęcenia dużej ilości czasu. Niemniej, chciałbym podkreślić, że pod względem oprogramowania wiele zawdzięczam przede wszystkim synowi, który mi je przybliżył. Przy okazji stwierdziłem jednak, jak bardzo dziwię się dzisiejszym młodym ludziom, którzy mają dostęp do cyfrowych narzędzi od urodzenia, dorastają wśród nich, są z nimi obyciu w sposób, w jaki ja już nigdy nie będę, a mimo to mam wrażenie, że za słabo je wykorzystują. Dla przykładu, ja osobiście nie robię najlepszych zdjęć, w naszym powiecie spotkałem się już z lepszymi fotografami ode mnie, ale są oni jak motyle. Co przez to rozumiem? Ja, choć nie czuję się artystą, a rzemieślnikiem fotografii, to jednak do obecnych efektów doszedłem poprzez kilkanaście lat ciężkiej i żmudnej pracy, a przede wszystkim poświęceń, bo muszę podkreślić, że prowadzenie warsztatu tapicerskiego i pasję do fotografii trudno pogodzić. Tymczasem młodsi fotografowie często zrobią kilkadziesiąt świetnych zdjęć, zbiorą trochę nagród, a potem nagle tracą zapał i zmieniają zainteresowania, porzucają fotografię dla czegoś innego. Ciężko mi to zrozumieć, choć być może po prostu w takim świecie się wychowują? Pędzącym na złamanie karku, szukającym coraz to nowych pasji kosztem starych? Ale czy pasje zmieniane co kilka lat naprawdę są pasjami?

Jakie są Pana ulubione motywy lub obiekty fotograficzne? Jakie charakterystyczne cechy swoich fotografii mógłby Pan wskazać naszym Czytelnikom, a swoim odbiorcom?

Uwielbiam wierzby. Te konkretne drzewa są moim zdaniem podobne do ludzi w tym sensie, że jak każdy z nas jest niepowtarzalny, tak też jedna wierzba jest zupełnie inna od pozostałych, jest unikatowa. Jej pień inaczej się skręca i odkształca, tak jak każdy z naszych charakterów jest inaczej ukształtowany. Fascynują mnie też mgły, choć są bardzo kapryśne. Jeśli tylko dostrzegam, że przez opary nie widzę sklepu po drugiej stronie ulicy, natychmiast chwytam za sprzęt i jadę robić zdjęcia. Niestety, bywa tak, że gdy już wyjadę za miasto, to mgła zdąży opaść i ze zdjęć nici, ale czasami uda mi się wykonać piękną fotografię.

Co jest tak pociągającego we mgle? Chodzi o to, w jakiś sposób buduje atmosferę całej kompozycji?

Też, ale przede wszystkim o to, jak oczyszcza kadry. Za przesłoną mgły obiekty w tle są albo niewidoczne, ale mocno rozmyte, a to pozwala tak skomponować zdjęcie, aby widz sam z siebie skupiał całą swoją uwagę na najważniejszym obiekcie, który staram się uchwycić. Bo ja raczej rzadko robię zdjęcia panoramiczne, najczęściej robię zdjęcia w pionie, z ciasnymi kadrami. Nie szukam szerokich, bogatych w przedmioty planów, interesują mnie konkretne obiekty i konkretne szczegóły. A już zestawienie ciasnych, pionowych kadrów z mgłą daje czasami niezwykłe efekty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto